Ostatnio głośno zrobiło się o Jacku Kiełbie, piłkarzu Korony Kielce będącym ulubieńcem miejscowych kibiców. Nie stało się to jednak z powodu osiągnięć sportowych a z powodu… wypowiedzi dla jednego z serwisów sportowych. Chodzi o ten oto fragment wypowiedzi:

„Wiadomo, z kim kibice jadą, ja trzymam ich stronę, czyli bliżej mi do prawicy. Na przykład obnoszenie się gejów ze swoją orientacją jest dla mnie absolutnie niedopuszczalne. Kto się tam chce z kim pukać, niech się puka, jego sprawa, z bejsbolem ganiać nie będę. Ale niech to robi za zamkniętymi drzwiami w czterech ścianach, nie chcę o tym wiedzieć. A już jakieś „małżeństwa” czy adopcje – nigdy w życiu! Trudno byłoby mi wytrzymać, gdybym zobaczył na ulicy gości eksponujących genitalia czy całujących się. Jak widzę nieraz te parady, niedobrze mi się robi. Mam sporo kumpli policjantów i strasznie się żalą, bo jeszcze muszą to towarzystwo ochraniać, taka praca. W tym temacie jestem zdecydowanie na NIE. Adopcja dzieci przez homoseksualistów to już byłaby tragedia. Nie wyobrażam sobie, że dziecko będzie kiedyś mówiło „mam super rodziców, mili panowie”. Trzeba te dzieci chronić, to byłaby ich wielka krzywda, choćby ze względu na pociski w szkole. W Polsce na razie tego nie ma i oby tak zostało. Sądzę, że zdecydowana większość społeczeństwa jest tego samego zdania.”

Natychmiast wypowiedź wygrzebali dziennikarze „Gazety Wyborczej” i rozpoczęli nagonkę na piłkarza. Według nich, wypowiedź piłkarza była kontrowersyjna i homofobiczna. Wiem, że lewaccy krzewiciele postępu na bakier są z logiką i myśleniem, ale na Boga gdzie tu przejaw homofobii ? Młody człowiek o zdrowych poglądach jasno i wyraźnie ale nie chamsko i wulgarnie je eksponuje. Kiełb powiedział prawdę, stwierdził można by rzec „oczywistą oczywistość”. Tymczasem w tęczowych środowiskach panika i amok. Znowu podnoszą jazgot i pragną pokazać jacy są biedni i szykanowani. Jak to powiedział Wojciech Cejrowski w programie Pospieszalskiego: „Z głupkami nie należy rozmawiać, przed głupkami należy się bronić”. Święta racja. Dlatego też polecam zawodnikowi Korony nie reagować na kolejny seans nienawiści ze strony „Wyborczej”, puścić te uwagi mimo uszu i znów skupić się na piłce. Wystarczy włączyć internet i przejrzeć fora. Nie licząc hejterów i lewackich „cwaniaków” mocnych w sieci internauci stoją murem za „Rybą”.

Na tym przykładzie widzimy też, jak łatwo można namieszać w głowach. Jak łatwo ze słów, które parę lat temu przeszłyby niezauważone, jako normalne dziś zrobić sensację XXI wieku. Wyciągnąć jedną wypowiedź, okrasić odpowiednim komentarzem i wałkować przez następne tygodnie jako dowód „dyskryminacji”. Dla „Ryby” brawa za zdrowe poglądy.