Polscy tenisiści nie dali rady Chorwatom w ramach Pucharu Davisa, co oznacza że nie awansują oni do elity. Na konferencji po przegranym meczu, Jerzy Janowicz w ostrych słowach wypowiedział się na temat podejścia do sportu czy biznesu w naszym kraju a także do nadmiernych jak uważa oczekiwań wobec niego i jego kolegów.

Słowa Janowicza wywołały prawdziwą burzę. Z jednej strony słychać głosy poparcia a z drugiej sypiące się na głowę tenisisty gromy. Nazywany jest „burakiem” czy „rozwydrzonym chłopaczkiem”. Ja uważam, że wybuch Jerzego powinno się rozpatrywać w dwóch niezależnych od siebie aspektach.

Po pierwsze Janowicz powiedział:

„Polska to kraj, który nie ma perspektyw w sporcie, biznesie czy życiu prywatnym. Studenci idą na studia tylko po to, żeby wyjechać z tego kraju. Trenujemy po jakichś szopach i to nie tylko w tenisie. Na przykład Zbigniew Bródka (panczenista, Mistrz Olimpijski z Soczi – przyp. red) musi trenować za granicą”.

I tu 100% racji. Polscy politycy garną się do sportowców tylko w przypadku spektakularnych sukcesów. Wtedy są śniadanka, obiadki i spotkania z premierem czy prezydentem, którzy grzeją się w świetle bohaterów z nadzieją na podniesienie słupków poparcia. Padaja wielkie słowa i szumne zapowiedzi pomocy w dalszej karierze. Kiedy jednak reflektory gasną, sportowcy znów zostają sami. Kilka przykładów. Znakomity polski gimnastyk sportowy, medalista Mistrzostw Świata i Igrzysk Olimpijskich – a obecnie poseł wybrany z list PO. Sala w której trenował była za mała. Czekał więc aż studenci AWFiS opuszczą uczelnię i wtedy rozbieg do skoku rozkładano na korytarzu. Anita Włodarczyk, młociarka, wielokrotna medalistka wielkich imprez, zanim doszła do aktualnego poziomu trenowała… pod mostem. Ćwiczyła nad brzegiem Warty w Poznaniu a jej trener pilnował i ostrzegał przechodniów by nie weszli na tor lotu młota Anity. Zbigniew Bródka, złoty medalista z IO w Soczi trenuje za granicą bo w Polsce nie ma ani jednego prfoesjonalnego toru dla panczenistów, na którym mogliby spokojnie potrenować. I tak wymieniać można w nieskonczoność. Tak więc radzę by minister Biernat, tak oburzony słowami Janowicza nie bredził: „Mamy świetną bazę, infrastrukturę sportową, być może w tenisie była nieco gorsza, ale też była” tylko przejechał się po mniejszych miejscowościach gdzie dzieci trenują pod trzepakiem albo nad brzegiem rzeki pod mostem jak Anita Włodarczyk. Tylko ambicji, pasji i twardemu charakterowi zawdzięczają swoje ewentualne, późniejsze sukcesy.

Jest jednak również i drugi aspekt wypowiedzi Janowicza. Dziennikarze usłyszeli:

„Dlaczego macie takie oczekiwania wobec nas? Może sami wyjdźcie na ten kort, przepracujcie całe życie na korcie i dopiero później miejcie oczekiwania. (…) Kim jesteście, że macie oczekiwania?”

Tu uważam, że Jerzy Janowicz zachował się trochę jak gówniarz. Zgadzam się, że wielu dziennikarzy zachowuje się nieodpowiednio. Po wygranych, sportowców nosi się na rękach i rozpływa się nad ich „wielkością” a po porażkach sprowadza się ich na ziemię, gnoi i traktuje jak śmieci. Ale należy odróżnić nagonkę od krytyki. Normalne jest, że po wygranym meczu się chwali a po porażce się krytykuje, ponieważ na porażkę składają sie błędy. Żeby je poprawić, należy je wypomnieć i przeanalizować. Inną kwestią jest forma krytyki, ale akurat na konferencji prasowej dziennikarze nie powiedzieli nic, co mogło rozjuszyć polskiego tenisistę. A 21 zawodnik w rankingu tenisistów prowadzący 2 – 0 w setach i przegrywający ostatecznie 2 – 3 powinien być gotowy na krytykę i dociekliwość dziennikarzy. Janowicz jest jeszcze młody i ewidentnie nie umie radzić sobie z presją i nie umie przegywać z honorem. Warto by Jerzy wreszcie przyjął do wiadomości, że bycie osobą publiczną to nie tylko uwielbienie fanów, autografy i pieniądze. To również presja, ciężki trening, porażki i krytyka bardziej lub mniej zasłużona. Nie da się tych dwóch kwestii oddzielić. Albo bierzesz wszystko, albo wybrałeś zły zawód.