Jedną z pierwszych czynności, z umiejętnością do których się rodzimy, zaraz po oddychaniu, jest płacz. Co prawda na początku dość „suchy”, bo noworodki nie wydzielają łez, ale samo zachowanie jest znane im już od najwcześniejszych sekund życia. Pytanie brzmi, dlaczego właściwie tak jest i co nam to daje? Po co tak naprawdę potrzebne nam są łzy?

Nie maż się, nie bądź baba! Wytrzyj łzy i do przodu!

Na samym początku dzieci mogą komunikować tym niezaspokojone potrzeby. Kiedy są głodne, śpiące, niezadowolone, brakuje im uwagi – a nadal nie umieją mówić – muszą sobie radzić w inny sposób. A jaki jest bardziej niezawodny niż donośny płacz? Wraz z upływem lat łzy zmieniane są w złożony komunikat słowny – jednak nadal pozostają w naszych życiach. Mężczyźni płaczą stosunkowo mniej niż kobiety, na co wskazują też wszelkiego rodzaju stereotypy – bo, jak to mawiał klasyk, „chłopaki nie płaczą”. Im po prostu nie wypada, bo muszą być męscy, twardzi, dzielni. A każda łza oddala ich od osiągnięcia takiego celu. Oczywiście, stereotypowo – są to kulturowe oczekiwania wyniesione z zachodu. Tam kobiety częściej przyznają się do tego, że płaczą – w innych kulturach ta różnica (kobieta płacze średnio 2-3 razy w miesiącu, a mężczyzna raz) jest wręcz niedostrzegalna.

Warto jednak zwrócić uwagę, że badania wykonane w Ameryce przez Leah Sherman z University of Queensland wyraźnie wykazują, że mężczyzna, który płacze, wydaje się bardziej sympatyczny dla ogólnego odbioru. Oczywiście, w odpowiedniej sytuacji. Taka osoba postrzegana jest wtedy za bardziej wrażliwą i po prostu ludzką – każdemu w końcu zdarzają się chwile słabości, nie tylko kobietom.

Smutny kartonik
źródło: pixabay

A Ty, w jaki sposób płaczesz?

W ogólnym rozróżnieniu możemy dopatrzeć się trzech rodzajów łez: podstawowe, odruchowe i emocjonalne. Te pierwsze charakteryzują się tym, że spełniają funkcję nawadniania naszej soczewki oraz śluzówki nosa – drugie natomiast pojawiają się jako reakcja na bodziec z zewnątrz, np. podrażnienie. A emocjonalne – jak sama nazwa wskazuje – mają związek z naszymi uczuciami, są uzewnętrznieniem emocji, które się w nas skumulowały.

Wartym wspomnienia jest fakt, że łzy są sterylnie czyste. Gdyby zebrać odpowiednią ich ilość na gazę, mogłyby służyć jako środek antybakteryjny i odkażający. Składają się bowiem między innymi z wody, chlorku sodu, białka, a także z substancji działających właśnie w sposób odkażający, np. lizozym.

Ich właściwości odkrył Alexander Fleming. Zupełnie przypadkowo, gdy jedna z łez upadła ze zmęczonego oka prosto na sziełko laboratoryjne ze szczepami bakteryjnymi. Naukowiec zostawił je w takim stanie na kilka dni, zanim znów spojrzał na nie pod okiem mikroskopu.  Dokonał wtedy ciekawego odkrycia – bakterie zupełnie zniknęły.

Łzy są sterylnie czyste. Odkażają powierzchnię i psychikę
źródło: pixabay

Łzy odkażają od zewnątrz i od wewnątrz

Dzięki tym badaniom okazało się, że łzy oczyszczają powierzchnię od zewnątrz, a także przynoszą spokój naszemu duchowi. Działają przeciwbólowo, a podczas wydalania ich z organizmu uwalnia się hormon prolaktyny. Ma ona kluczowy wpływ na nasz nastrój i zachowanie aż po regulację układu odpornościowego. Jest on wydzielany również między innymi po stosunku seksualnym. Jaki z tego wniosek? Otóż w stanach napięcia emocjonalnego łzy przynoszą nam fizyczną i psychiczną ulgę. Biologia argumentuje to w taki sposób:

Łzy powodowane przez emocje pojawiają się wtedy, gdy zachodzi u człowieka szybkie przejście od aktywności systemu współczulnego do przywspółczulnego. Czyli od stanu wysokiego napięcia do okresu powrotu do równowagi i ozdrowienia.

Człowiek opisuje taki moment, dość potocznie, „poddaniem się”, „odpuszczeniem”, „brakiem sił”. Jednak fizycznie niczego nie „wypuszczamy” – łzy są jedynie efektem zajścia zmian biofizycznych, przeskoku z jednego poziomu na drugi. Spada poziom adrenaliny, a w całym ciele słabnie napięcie. Płacz nie jest oznaką emocji, w sensie biologicznym – ani radości, ani smutku – jest jedynie przejawem przejścia od pobudzenia do równowagi. Zawsze też dotyczy czegoś konkretnego: obrazu, myśli czy wspomnienia, które zaburza dotychczasową równowagę.

Łzy sprawiają, że czujemy się wolni i ustępuje całe napięcie
źródło: pixabay

Łzy łzom nierówne

Gdyby spojrzeć na wszystkie wymienione rodzaje łez pod mikroskopem, zauważylibyśmy pewne różnice w ich składzie. Wydawałoby się, że każda łza to przecież tylko woda wydalana z organizmu. Może trochę słona, ale przecież zawsze płacze się tak samo. Czym one się różnią?

Łza podstawowa składa się z wody, chlorku soku, białka i substancji odkażających. Odruchowa, ze względu na to, że wydzielana jest jako obrona na podrażnienie (potarcie oka, jakieś jego uszkodzenie lub też kaszel, zadławienie, intensywne światło), zawiera większą ilość wody i przeciwciał, które mogłyby powstrzymać ewentualne zakażenie.

Natomiast łzy emocjonalne zawierają wyżej wspomnianą prolaktynę, enkefalinę leucynową (o działaniu przeciwbólowym) i ACTH (hormon adrenokortykotropowy pobudzający wydzielanie hormonów stresu-kortyzolu i adrenaliny).

Ten ostatni rodzaj łez zawiera również o jedną czwartą (25%) więcej białka niż poprzednie. Dzięki temu ich konsystencja jest bardziej lepka, w konsekwencji czego o wiele wolniej spływają po twarzy. To sprawia, że są szybciej zauważalne dla potencjalnego odbiorcy.

Jeśli się wstydzisz płaczu, zgoń to na cebulę ;)
źródło: pixabay

Czy warto płakać?

Łzy, poza wcześniej wspomnianym wydzielaniem hormonów, sprawiają także, że napięcie staje się rozładowane. Można w końcu odetchnąć i się uspokoić, bo „zszedł z nas” cały stres, dotąd trzymany dzielnie na barkach. Ich powstrzymywanie może powodować bezsenność, stany depresyjne, agresję albo nadpobudliwość. To samo ma związek również z samym tłumieniem w sobie uczuć czy emocji, nie uzewnętrznianie ich w żaden sposób. Wtedy powinniśmy liczyć się z ewentualnymi chorobami serca, wrzodami żołądka, silną nerwicą lub chorobami autoimmunologicznymi.

Te słone, lepkie „uspokajacze” pojawiają się dopiero między piątym a dwunastym tygodniem życia. Wtedy jeszcze nie umiemy płakać rzewnymi łzami.

Warto jednak wziąć pod uwagę możliwość „wylewania” łez z organizmu, biorąc pod uwagę dolegliwości, które mogą się pojawić. Jeśli boimy się naszych uwarunkowań kulturowych, zawsze można spróbować sprawdzonego sposobu i iść do kuchni pokroić cebulę. Wtedy powiemy, że to są przecież łzy odruchowe, a nie emocjonalne.