Z Piotrem Farfałem, byłym prezesem TVP, Prezesem Fundacji Centrum Rozwoju Społecznego i Obywatelskiego rozmawiał Paweł Kubala.

 Paweł Kubala: Coraz częściej władze TVP kolejne decyzje tłumaczą oszczędnościami. Czy według Pana TVP dobrze robi oszczędzając głównie na zawartości programowej, a mniej na pensjach prezesów (czy dyrektorów) oraz gwiazd stacji?

Piotr Farfał: Pensje prezesa i członków zarządu TVP reguluje tzw. ustawa kominowa. Zarobki zarządu, to tylko niewielki procent tego co otrzymują prezesi stacji konkurujących na tym samym rynku co TVP. Problemem jest to, że Telewizja Polska ogółem zatrudnia za dużo ludzi. Jeśli zaś chodzi o oszczędności, to one muszą się pojawić jeśli zmienia się struktura konsumpcji rynku przez widza i zachodzące na nim zmiany dotyczące rynku reklamy.

Forsowany przez Pana projekt platformy satelitarnej TVP upadł niedługo po tym, jak przestał być Pan prezesem TVP. Czy spółka byłaby w lepszej sytuacji, gdyby ten projekt był prowadzony dalej?

Nie wiem. To pytanie dotyczy oceny alternatywnej teraźniejszości, która się nie wydarzyła. Natomiast wszyscy chyba zgodzimy się co do tego, że kondycja TVP, w której platforma cyfrowa istniałaby do dzisiaj byłaby znacząco inna od tej, którą mamy. Uważam, że ten projekt był furtką TVP do zmian jakie globalnie zachodzą w świecie mediów. Inna byłaby możliwość tworzenia i komunikacji nowych produktów. Podobnie jak poziom satysfakcji widzów z usług proponowanych przez telewizję publiczną. Wreszcie platforma cyfrowa TVP stanowiłaby zabezpieczenie jej strategicznych interesów w postaci własnej sieci dystrybucji. Pytanie jakie dzisiaj często pada w różnego rodzaju dyskusjach o to jak w przyszłości TVP poradzi sobie tylko z jednym multipleksem naziemnym też straciłoby na znaczeniu.

Jak Pan ocenia zawartość Naziemnej Telewizji Cyfrowej?

Spodziewałem się więcej jeśli chodzi o zawartość programową, ale jednocześnie nie chcę deprecjonować produktów, na które jak pokazują wyniki oglądalności jest zapotrzebowanie. Przykład sukcesu stacji, która nadaje muzykę nazwijmy ją umownie „rubaszną” pokazuje, że na rynku istniał niedostrzegany wcześniej potencjał, który ktoś wykorzystał. Z drugiej strony uważam, że NTC osiągnęłaby większy sukces gdyby pojawiły się na niej np. odpłatne kanały tematyczne. Nowe stacje, które znalazły się w ofercie naziemnej zyskują tylko tyle, a jednocześnie aż tyle, ile traci TVP, Polsat i TVN. Na razie to wystarczy aby odnieść sukces.

W Niemczech, czy Wielkiej Brytanii wiele głównych stacji nadaje z satelity w systemie niekodowanym. Z czego Pana zdaniem wynika to, że w Polsce jest inaczej?

Najogólniej rzecz ujmując z innego definiowania roli mediów w życiu tych społeczeństw. Otóż tam dyskusja o mediach, a w szczególności o mediach publicznych, bo to one z definicji mają być ogólnodostępne, opiera się na przeświadczeniu, że są one ważnym elementem stabilizującym system polityczny. Jeśli bliżej przyjrzymy się historii niekodowanego udostępniania kanałów telewizyjnych przez satelitę, to odkryjemy, że proces ten zawsze był inicjowany przez media publiczne. Nadawcy komercyjni musieli się do niego dostosować jeśli chcieli dalej konkurować w walce o widza na ogólnodostępnym rynku. W Polsce dostęp do telewizji wciąż postrzegany jest jako dobro za które trzeba dodatkowo płacić. I to nawet za te kanały, które z racji swojej obecności „na ziemi” winny być dobrem powszechnie dostępnym.

Coraz częściej telewizję oglądamy w internecie. Jednak rynek reklamowy informacje o widowni pobiera z archaicznych badań telemetrycznych i na ich podstawie ustala się ceny reklam (a jest to główne źródło dochodów dla stacji). Z czego Pana zdaniem wynika to, że nadal w wynikach oglądalności nie bierze się pod uwagę internetu, mimo iż jest coraz więcej legalnych projektów, pozwalających oglądać telewizję przez internet, takich jak Ipla, czy Netvi?

Rynek reklamy musi zrozumieć, że reklamodawca nie będzie już więcej dodatkowo płacił za widzów, którzy go w ogóle nie interesują z punktu widzenia dotarcia do tzw. grupy docelowej, a wiec takiej, która stanowi potencjalnych kupujących jego produkt. W internecie już od kilku lat obserwujemy to co w telewizji, również tej nadawanej w formie webcastingu jest dopiero na etapie projektowania, czyli tworzenia skutecznych, a przede wszystkim tańszych form dotarcia z reklamą do odbiorcy. Można to nazwać „personalizacją i fragmentaryzacją” treści marketingowych. Ten proces nieuchronnie prowadzi do obniżenia cen za dotarcie z reklamą do widza. Nowe możliwości zawsze niosą ze sobą ryzyko niewystarczającego dostosowania oferty do oczekiwań rynku. Uważam, że w ostateczności przegrają ci, którzy myślą że konserwatywne podejście w tym względzie pozwoli generować zyski w przyszłości.

Czy uważa Pan, że uda się w Polsce szybko wprowadzić standard DVB-T2?

Biorąc pod uwagę fakt, że kończy się właśnie wdrażanie projektu naziemnej telewizji cyfrowej w standardzie DVB-T, to nie sądzę, aby w najbliższym czasie było to możliwe. Ta sytuacja oczywiście pociąga za sobą negatywne konsekwencje, o których wspominam m.in. w raporcie „Rynek audiowizualnych usług medialnych w Polsce”, takie jak ograniczone pasmem możliwości konwersji SD na HD tych kanałów, które już znajdują się na multipleksach naziemnych. DVB-T jest dopiero na etapie wdrażania i zmiana systemu spowodowałaby kolejne koszty, zarówno po stronie operatorów multipleksów czyli w praktyce nadawców jak i widzów, którzy byliby zmuszeni do zakupów nowych urządzeń odbiorczych. Nie spodziewam się więc jakichkolwiek rewolucji, ale wspomniane wcześniej problemy pozostaną.

Jak ocenia Pan pomysł wprowadzenia opłaty audiowizualnej zamiast abonamentu RTV?

Mam do niego stosunek ambiwalentny. Uważam, że zobowiązanie np. użytkowników telefonów komórkowych i komputerów, którzy tylko z racji posiadania tych urządzeń byliby zmuszeni do wnoszenia daniny na media publiczne jest najogólniej rzecz biorąc niesprawiedliwe. Telefon czy komputer ze swej definicji służą do innych celów, a niejako przy okazji dają możliwość oglądania telewizji np. w internecie. Ponadto nowa ustawa wymaga poparcia rządu i – co jest tutaj kluczowe – samego premiera Tuska, który swój stosunek do mediów publicznych wyraził już kilka lat temu.Niemniej sam cel ustawy jakim jest jasne zdefiniowanie źródeł finansowania mediów publicznych, szczególnie w ich obecnej sytuacji jest co do zasady słuszny. Nie zgadzam się tylko ze środkami jakie chce się do tego użyć.

Jaki system finansowania mediów publicznych byłby najlepszy do przywrócenia ich „misyjności”?

Zawsze najlepszy jest taki system, w którym równo traktuje się wszystkich jego uczestników. Dlatego osobiście jestem za zniesieniem abonamentu, przy jednoczesnym umożliwieniu równoprawnego konkurowania na rynku reklamy przez TVP ze stacjami komercyjnymi. To zdjełoby z Polaków archaiczny obowiązek wnoszenia opłaty abonamentowej. Rozumiem, że dla wielu osób perspektywa przerywania przez Telewizję Polską programów reklamami wywołuje grymas na twarzy, ale tu nie ma „trzeciej drogi”.

Jako były prezes tej instytucji mogę zapewnić, że nikomu z moich następców nie przyjdzie do głowy przerywanie np. teatru telewizji czy koncertu opery prezentacją nowego proszku do prania. Do tego potrzebna jest nie nowa ustawa, tylko nowelizacja obecnie obowiązującej z jasnym określeniem programów misyjnych i zakazem reklam w trakcie ich emisji.

Dziękuję za wywiad.

 

źródło zdjęcia: farfal.com.pl