W Chełmie, który w ostatni dzień roku szkolnego odwiedził premier Morawiecki, usłyszeć można zapewnienia, że nie tylko tam, ale i na całej Lubelszczyźnie dla wszystkich chętnych uczniów miejsc w szkołach średnich wystarczy, gdyż od wielu lat w Polsce panuje niż demograficzny. Urzędnicy oświadczają, że przepełnienie szkół z pewnością NIE będzie kryterium decydującym o nieprzyjęciu kandydata. O tym zadecydują wyniki rekrutacji – mówi Dorota Cieślik z Departamentu Edukacji i Sportu z Urzędu Miasta Chełm.

Jednak, niestety, w kilku innych miastach Polski o tak sprawnie działającym procesie naboru uczniów do szkół średnich nauczyciele i uczniowie mogą tylko pomarzyć. Od rzecznika Warszawskiego Ratusza – Kamila Dąbrowy – usłyszeć możemy informacje o braku miejsc dla aż 7 tysięcy absolwentów gimnazjów oraz szkół podstawowych. Władze miast oraz dyrektorzy szkół robią co mogą, w wielu z nich zaplanowane jest zorganizowanie większej ilości klas w roczniku z większą ilością osób w każdej z nich. W mniejszych miastach, jak np. Koszalin, osoby, które dostaną się do popularnego „Elektronika” prawdopodobnie będą odbywać część zajęć w oddalonym o 2 km, wygaszonym właśnie gimnazjum.

Pierwszy etap rekrutacji zakończy się w lipcu, spodziewać się można, że duża grupa osób dowie się wtedy, że nie została przyjęta do wymarzonych szkół. I choć zdaniem nowego szefa resortu edukacji, Dariusza Piontkowskiego, „chaosu nie ma, jest dobrze zorganizowane nauczanie” to takie sytuacje będą miały miejsce i to bynajmniej nie ze względu na wyniki uczniów na świadectwach czy z egzaminów, tylko ze względu na nieprzygotowaną a już wprowadzoną reformę szkolnictwa.