W niedzielę Ruch Narodowy opuścił narodowy kandydat na prezydenta i do niedawna wiceprezes RN – Marian Kowalski. Trudno o tym milczeć i stąd kilka wspomnień i refleksji z tym związanych.

Z Marianem znamy się z Lublina z lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Nigdy nie działaliśmy w jednej organizacji, ale zawsze obdarzaliśmy się elementarnym szacunkiem i sympatią.

Po latach spotkaliśmy się na Marszach Niepodległości i w końcu w Ruchu Narodowym. Kiedy zeszłej zimy rozważano kandydatury na prezydenta, byłem początkowo zwolennikiem poparcia autorytetu spoza członków Ruchu. Większość kolegów wolała kandydata rdzennie ruchowego i rozważano trzy kandydatury: Mariana, byłego europosła LPR Sylwestra Chruszcza i moją. Ja bez wahania poparłem Mariana, jako pierwszy powiadomiłem go takiej orientacji wśród władz RN i wszyscy rozpoczęliśmy ciężką kampanię, w której Marian dał z siebie wszystko.

Jeszcze podczas kampanii zgłosiłem koncepcję koalicji antysystemowej opartej o sojusz „trzech panów K.”, czyli Kukiza, Korwina i Kowalskiego, a następnie całej antysystemowej piątki. Wielu kolegów krytykowało mnie wówczas, ale celem była koalicja suwerennych podmiotów, w której Marian Kowalski i później także Grzegorz Braun będą tworzyć biegun katolicko-narodowy.

Po wyborach prezydenckich okazało się, że stoimy vis a vis ponad 20% zdobytych przez Pawła Kukiza i musimy prowadzić negocjacje w tych warunkach politycznych. Podczas Zarządu Głównego RN w dniu 5 sierpnia obaj poparliśmy uchwałę o negocjacjach ze środowiskami wokół Pawła Kukiza, choć zgłaszając zastrzeżenia. Marian proponował ustalenie terminu granicznego na zamknięcie list kandydatów, aby nie stać pod ścianą i móc w czas ocenić wartość tej koalicji. Ja postulowałem minimum programowe całej koalicji i przede wszystkim suwerenną pozycję RN, gdzie w ramach proporcji sondażowych (wówczas 8% Kukiz’15 vs. 2% RN) można żądać nawet dziesięciu „jedynek” obsadzanych samodzielnie przez RN.

Pod koniec sierpnia Marian zachował się heroicznie i mimo szans na mandat zrezygnował z kandydowania, ja zaś proponowałem, by potencjalni kandydaci z RN podpisali się pod ówczesnymi pytaniami Mariana do Kukiz’15 i zagrozili rezygnacją z kandydowania, gdyby nie padły adekwatne odpowiedzi na poważne pytania. Zarząd Główny nie przyjął takiej uchwały.

Wtedy rzutem na taśmę Marian zaproponował poprowadzenie alternatywnych negocjacji ze środowiskami wokół Brauna, Korwina i Wilka. Proponowałem dać Marianowi carte blanche w tych negocjacjach, by na przełomie sierpnia i września albo zaakceptować ich wynik, albo za uprzednią zgodą Mariana odciąć się od nich (jak Piłsudski od Żeligowskiego). Takiej uchwały Zarząd Główny także nie przyjął.

W konsekwencji na listach Kukiz’15 znajduje się grupa kandydatów narodowych wybranych przez Pawła Kukiza i jego otoczenie do współpracy. Nie zgodzono się na porozumienie suwerennych podmiotów, nawet większych i mniejszych, ale na system indywidualnego doboru kandydatów. Nie ma na tych listach Mariana, Krzysztofa Bosaka czy mnie, chociaż znajdują się koleżanki i koledzy od lat szczerze zaangażowani w pracę narodową. Uważam, że zgodnie z zasadą realizmu narodowego należy życzyć im sukcesu mimo ciężkiej sytuacji sondażowej Kukiz’15.

Przyszły trudne czasy dla środowisk narodowych często patrzących na siebie wzajemnie spode łba. Smutno, gdy na marszu antyimigranckim ONR albo na marszu pamięci NSZ narodowcy boją się ze sobą życzliwie rozmawiać, bo dzielą ich animozje taktyczne. Wniosek z tego jest taki, iż niezależnie od wyniku październikowych wyborów potrzebna będzie reintegracja ideowa, środowiskowa i pokoleniowa obozu narodowego szerszego niż Ruch Narodowy. Z kolei Ruch Narodowy pozostaje wielką wartością, gdyż jest zorganizowaną i dojrzewającą formułą politycznej pracy narodowej.

Marian jest obecnie poza rozumianym statutowo Ruchem Narodowym, lecz pozostaje bardzo ważną postacią współczesnego obozu narodowego. Wielu narodowców obdarza go przecież szczególnym szacunkiem i aplauzem. Wybory przeminą, a my nie możemy iść osobno. Dla dobra Polski musimy iść razem. Wierzę, że jeszcze pójdziemy!