Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk poinformował o zmianach podatkowych, które wejdą w życie w roku 2018.

Zapadła już polityczna decyzja, będzie jednolity podatek. Jest taka wola polityczna, jest zielone światło Komitetu Rozwoju. Zapadła już decyzja: tak, będziemy to robić. Mam nadzieję, że za dwa lata nikt nie będzie już pamiętał, co to jest PIT – powiedział Kowalczyk podczas konferencji zorganizowanej przez Centrum Analityczne Polityka Insight.

Portal money.pl wyjaśnia, że zmiany oznaczają, iż nie będziemy rozliczać podatku PIT, znikną składki na ZUS i NFZ, a w zamian każdy Polak zapłaci jednolitą daninę.

Na razie nie będziemy podawać żadnych stawek. Trzeba je dobrze skalibrować, a będzie to możliwe dopiero na końcowym etapie – stwierdził minister, dodając, że zmiany będą neutralne dla budżetu.

Kowalczyk omawiał tzw. kliny podatkowe występujące obecnie.

Polityka Insight wyliczyła, że w przypadku pensji minimalnej z 2015 roku – 1750 zł brutto miesięcznie, tzw. klin podatkowy wynosi 39 proc. Klin to różnica pomiędzy całkowitym kosztem zatrudnienia pracownika, a tym, co ten pracownik otrzymuje na rękę. W przypadku prezesa spółki skarbu państwa, który zarabia średnio 23 650 zł brutto, klin wynosi tyle samo – 39 proc. Ale już kiedy ów prezes zmieniłby formę zatrudnienia z umowy o pracę na umowę zlecenie, klin skurczyłby się do 28 proc. W przypadku pensji minimalnej klin wręcz wzrósłby do 40 proc.

Zapowiedział, że już wkrótce bogatsi zapłacą więcej.

To jest niezdrowe. Jak ktoś więcej zarabia, powinien płacić wyższe podatki, a przynajmniej nie niższe. Chcemy to zrobić za jednym zamachem: uprościć system i zlikwidować degresywne stawki podatkowe.