Wdowa po Czesławie Kiszczaku znów zabrała głos publicznie. Tym razem rozdarła szaty z powodu planów rządu ws. redukcji emerytur byłych funkcjonariuszy SB.
To jest przerażający pomysł rządu. Za taką kwotę nie da się wyżyć. Trzeba przecież utrzymać dom, opłacić rachunki, które są bardzo wysokie – powiedziała w rozmowie z Super Expressem.
Kilka dni temu informowaliśmy, że rząd ma już gotowy projekt ustawy obniżającej świadczenia emerytalne byłych funkcjonariuszy SB. Objąć ma on około 12 000 byłych funkcjonariuszy służb PRL-u, a zakłada, że emerytury esbeków zostaną obniżone ze średniej 3,2 tys. zł do maksymalnie 2,1 tys. zł.
Byli funkcjonariusze wpadli w panikę, a najlepszym przykładem jest żona komunistycznego generała Czesława Kiszczaka usiłująca zakłamać rzeczywistość.
Mąż był bohaterem, miał wielkie zasługi dla kraju, był patriotą, a teraz rząd chce obniżać nam emerytury – uważa wdowa po generale.
No cóż – tacy ludzie jak pani Kiszczak mają duże chatki, więc mogą je sprzedać lub wynająć, a sami przenieść się do innej chatki (pod miastem). Bo na pewno też je mają. Zresztą za kasę ze sprzedaży/wynajmu swoich luksusowych chatek mogą kupić/wynająć mieszkanie i dalej opływać w luksusy nieznane raczej biednym Kowalskim. Ostatecznie więc nawet tych „nędznych” dwóch tysięcy by nie potrzebowali od polskiego podatnika. A Kowalscy i owszem: chętnie by za to kupili dzieciom wymarzone ciuchy, buty czy inne potrzebne rzeczy, na przykład podręczniki do historii – te droższe, rzetelnie informujące o tym, jak to różne Kiszczaki rozgrabiały narodowy majątek.
Po pierwsze- trzeba było nie zyć rozrzutnie, stąd teraz będzie problem z utrzymaniem się za „marne” dwa tysiace, bo się nigdy nie zaznało niedostatku; po drugie- jak bezczelnym typem trzeba być, żeby nie widzieć milionów emerytów żyjących nierzadko za połowę tego a często i mniej?