Komitet Obrony Demokracji znów udowadnia, że w swoich szeregach ma wyjątkowych prostaków i ignorantów. Członkowie organizacji tym razem nie uszanowali atmosfery Filharmonii.

Podczas koncertu finałowego w Filharmonii Narodowej zakłócono wystąpienie wiceminister kultury Wandy Zwinogrodzkiej. Było buczenie, tupanie i śmiechy.

Na parterze jakaś grupa ludzi zaczęła głośno okazywać swoje niezadowolenie i swoją dezaprobatę dla wystąpienia pani minister – śmiejąc się głośno, bucząc, tupiąc (…). Filharmonia to jest świątynia sztuki. Gdy nagle w takim miejscu rozlegają się krzyki – to jest jakby ktoś granat zdetonował. Od razu skojarzyłem sobie to z tym, co stało się w niedzielę podczas pogrzebu Inki. Jakaś grupa ludzi postanowiła zaprezentować swój sprzeciw wobec władzy albo swoją komunistyczną tożsamość… To budzi najwyższy rodzaj oburzenia. Tacy barbarzyńcy psują cały wieczór” – opowiada Jan Pospieszalski, który brał udział w tym wydarzeniu.

Dziennikarz dodał, że program miał akcenty patriotyczne. Nie krył oburzenia na zachowanie troglodytów z KOD-u, nie szanujących podniosłej atmosfery wyjątkowego miejsca, jakim jest Filharmonia Narodowa.

Garstce popaprańców to nie pasuje. I postanowili pokazać,że oni są z innej bajki. Co trzeba mieć w głowie, jaki rodzaj chamstwa, brutalności i braku wrażliwości wewnętrznej, żeby tak się zachować! (…) To jest ta sama antykultura, jak pod katedrą w Gdańsku. Przychodzą, żeby pokazać, że mogą nam spaprać święto swoimi frustracjami i swoim brakiem ogłady – twierdzi Pospieszalski.

Cóż, nie od dziś wiadomo, że dla kodziarzy salony i świątynie sztuki to za wysokie progi.