Ostatnie dni upłynęły polskiej publicystyce w nieodzownym towarzystwie Janusza Korwina-Mikke oraz ortodoksyjnej myśli konserwatywno-liberalnej, którą to Pan Janusz z uporem, od lat reprezentuje. Cała machina zaproszeń do stacji, stająca się już niemal fenomenem, zaczęła się od wybitnie wysokich wyników sondaży, które to spece od marketingu zauważyli z olbrzymią trafnością, rozszyfrowali i stwierdzili, że tej mody nie da się pominąć. Może stało się to z wielkim opóźnieniem, ale lepiej późno niż wcale, choćby z uwagi na to, że tej tendencji nie uda się już faktycznie pominąć i przemilczeć bez straty oglądalności i bez oskarżeń o spychanie na margines tych tendencji i woli ludu. Jest to zdecydowane przełamanie pewnej reżimowej tendencji w telewizji, zwłaszcza Telewizji publicznej. Każda stacja włącznie z TVN24, która do tej pory miała rządowy zakaz pokazywania JKM, się przełamała i zaakceptowała tą przykrą rzeczywistość, którą to rynek wymusił

Skoro już medialna machina zrozumiała, że Korwina nie da się tak zwyczajnie pominąć to należy chociaż owe zjawisko przeimpulsować i obrzydzić ludziom tego człowieka olbrzymią ilością wystąpień publicznych. Zamysł był prosty, im więcej Korwina, tym szansa, że coś chlapnie bez sensu, obrażając przy tym pół Polski się zwiększa. To się jednak nie udało, gdyż im więcej Korwina (który rzuca zupełnie innym przekazem od reszty) tym lepiej dla oglądalności kanału go pokazującego, ale też lepiej dla samego Korwina, któremu sondaże eksplodują. Jednak coś się zdecydowanie zmieniło. Korwin posłuchał w końcu wyborców i stał się grzeczny. Próżno się też doszukać jakiegoś kontrowersyjnego strzału w wykonaniu Pana Janusza, co z pewnością martwi establiszment. Faktem jest, że JKM nigdy co prawda nie zmieni poglądów, ale zauważył, że może je wyrażać w łagodniejszy sposób, tak by nawet lewicowi fanatycy zauważyli płynącą z nich prawdę. Ta retoryka się zmieniła i dlatego Korwin króluje. JKM do tej pory obierał niezwykle nierozsądną jak na jego IQ strategię. Wychodził on (moim zdaniem) z założenia, że im częściej go zapraszają tym bardziej lud chce „gnoju” w telewizji i tym bardziej zdawał się agresywny. Mainstream na to liczył. A tu jednak niespodzianka się zdarzyła. Otóż Korwin-Mikke postanowił zgrać się ze stylem rozmów prowadzonych w „szkiełku” i stał się grzecznym, merytorycznym facetem, który mówi to co mieści się w jego światopoglądzie, ale nie wywołuje kontrowersji i absolutnie zrezygnował z urozmaicania swych wypowiedzi rzeczami nieakceptowalnymi dla „europejskiego bydła”.

Z pewnością producenci programów telewizyjnych odnotowali ten wzrost zainteresowania programami z udziałem JKM, a także fakt, iż tylko tym sposobem są w stanie posadzić przed telewizorami ludzi. To właśnie stanowcze głosy ludu, sprawiły, że Korwin stał się w ostatnich dniach wręcz mainstreamem. Te głosy, będące jakoby wymuszeniem opinii publicznej na stacjach TV spowodowały, że młodzi ludzie znów zaczęli uruchamiać zakurzone już z lekka odbiorniki telewizyjne. Umówmy się, że nasze pokolenie już dawno zapomniała o czymś takim jak telewizja, z jednego prostego powodu – telewizja nie odzwierciedlała zainteresowań telewidzów, a nawet więcej….. ignorowała telewidzów pokazując ciągle te same postkomunistyczne, bądź socjalolubne mordy, o manipulacji już nie wspomnę. Młody człowiek wie, że jeżeli coś jest pokazywane na siłę to najprawdopodobniej jest kłamstwem, więc młode pokolenie woli zdecydowanie stracić więcej czasu w internecie na poszukiwanie wartościowych treści, ale za to mieć gwarancję, że zobaczy, usłyszy to co jest wartościowe dla niego. Korwin stał się modny.

Mamy już pewną tendencję, tylko czy ona jest stała, czy może to tylko chwilowy odpał? Odpowiedź jest prosta. To nie jest przemijająca moda. Już nie. Młode pokolenie wchodzi do gry z zupełnie innym językiem. Grzecznym co prawda, ale negującym wszystko to co zostało zbudowane przez całą III RP.  We wczorajszej dyskusji w TVP między Olejniczakiem, Różą Thun i resztą, której nie pamiętam, argumenty były tak durne, że z pewnością wywoływały śmiech wśród publiczności. Czy oni rzeczywiście myślą, że my-młodzi po raz kolejny się na te gadki nabierzemy? Nic z tego. Gowina zaś uratowało tylko to, że zgadzał się z Korwinem w kwestii podatków, podczas gdy wspomniana reszta rzucała frazesami, które są raczej wynikiem przedwyborczej tresury, a nie wyznacznikiem rozsądnych tez. Jeżeli tak ma wyglądać dyskusja o kryzysie panującym w Unii to mimo, iż nie wszystko co wychodzi z Korwinowych ust jest dla mnie godne aprobaty, to jednak młodemu pokoleniu nie zostaje nic innego jak zagłosować na KNP lub RN, chyba, że chcemy kolejne lata przewegetować i obudzić się z jeszcze większymi długami.

 

P.S. Gratuluję posłowi Wiplerowi męskiej decyzji wejścia do KNP, widać, że narodziny syna dodają odwagi.