Loża masońska

W wieku XVI i XVII kwitł w całej ówczesnej Europie kult „wiedzy tajnej”. O ile w średniowieczu alchemią zajmowali się tylko nieliczni uczeni, o tyle w tym przypadku zaczęły się interesować nią osoby na najwyższych stanowiskach, a nawet monarchowie. To wielkie zainteresowanie mało związek z olbrzymim zapotrzebowaniem na złoto na liczne w tej epoce wojny i coraz liczniejsze wojska. Niski stan nauk przyrodniczych sprzyjał wierzeniom alchemicznym. Każdy władca pragnący zdobyć jak najwięcej złota i chcący wiedzieć, czy jego plany polityczne ziszczą się, otaczał się alchemikami i astrologami. I jeżeli katoliccy władcy rozumieli, że w tych badaniach, istnieć musi pewna granica, to protestanci na granice te nie zważali wcale. Stąd też „tajna wiedza” na dobre zagościła w krajach protestanckich.

Ruch różokrzyżowców (niem.Rosenkreuzer)

Ruch ten inspirujący się Kabałą i Gnozą, za swój cel przyjął postęp nauki i wprowadzenie „świętej” monarchii uniwersalnej. Różokrzyżowcy wyznawali ideę jedności świata i analogii między mikrokosmosem a makrokosmosem.

Nazwa różokrzyż pochodzi od imienia Chrystian Różokrzyż (niem. Christian Rosenkreutz). Była to postać utworzona przez renesansowego różokrzyżowca Johanna Valentina Andreae (1586-1654). Był to symbol i inspiracja dla adeptów nauk hermetycznych. Odnosi się bezpośrednio do zasobów filozofii chrześcijaństwa bazującego na podwalinach gnostycznych.

Zgodnie z legendą, Christian Rosenkreutz odkrył i studiował Tajemną Wiedzę u arabskich mędrców, gdy pielgrzymował na Wschodzie. Po powrocie założył „Bractwo Różanego Krzyża” i stanął na jego czele jako Głowa Zakonu. Twierdzono, że posiedli oni sekret nieśmiertelności. Osiągnęli to wprowadzając się w sen, przypominający stan hibernacji, a następnie wybudzając się z niego. Sam Rosenkreuz żył podobno 160 lat.

Symbol różo krzyża uznawany jest za starszy od chrześcijaństwa i wiąże się z dualizmem wszechświata. Jedna z interpretacji mówi, że przedstawia on miłosne zespolenie kobiety i mężczyzny, które to najpełniej wyraża istotę życia.

Dzieje tajemniczego bractwa Różokrzyżowców nadal pozostają nierozwiązaną zagadką, a wiele rodzących się pytań wciąż pozostaje bez odpowiedzi.

Swoje założenia opierali na wierze w boskie pochodzenie człowieka, który postępując odpowiednią drogą może ponownie połączyć się ze Stwórcą. Poglądy te nie tworzyły stałego zbioru zasad. Różokrzyżowcy nie obnosili się ze swoją wiedzą, wręcz przeciwnie – trzymali ją w ukryciu, a sekrety dotyczące życia zgłębiali w ciszy, oddając się w pełni misji odnowy świata. Kolejne stopnie wtajemniczenia oferowały adeptom nietypowe umiejętności: kabałę, jogę, ćwiczenia woli, a nawet podróże astralne. W ciągu wieków powstało wokół nich wiele legend, a ich nauka wzbogaciła się o dorobek największych myślicieli w dziejach ludzkości, min. Leonarda Da Vinci, Francisa Bacona, Rene Descartesa czy Benjamina Franklina. Swoje nauki opierało również na dokonaniach Buddy, Pitagorasa czy Apoloniusza z Tiany.

Różokrzyżowcom przypisywano również umiejętność komunikowania się z istotami anielskimi. Mówiono, że weszli w posiadanie kamienia filozoficznego. Fascynowali kolejne pokolenia, powstały liczne stowarzyszenia kontynuujące ich tradycję. Niektórzy prowadzili poszukiwania członków bractwa, a gdy niczego nie znaleźli, snuli teorie, że są oni niczym więcej, jak tylko wytworem spisku jezuitów. Odkryto także, że postać Rosenkreuza mogła zostać stworzona przez protestanckiego pastora z Uniwersytetu w Tybindze – Johanna Valentina Andreae, uznawanego przez wielu za prawdziwego autora manifestów. Wykorzystał on zawarty w swoim herbie rodowym symbol różokrzyża, ale do fałszerstwa przyznał się dopiero u kresu swoje życia.

Zakon Palmowy lub Stowarzyszenie Owocodajne (niem. Fruchtbringende Gesellschaft)

Zakon powstał na zamku Hornstein pod Weimarem w 1617 r. Niemieccy autorzy podają, że był on stowarzyszeniem literackim, którego celem było pielęgnowanie czystości języka niemieckiego. Przyznają jednocześnie, że poza ustanowieniem kuriozalnych i niepraktycznych zasad językowych, klub nie dokonał niczego poważnego. Faktem natomiast jest, że na posiedzeniach zajmowano się gorliwie kultem Bakchusa, także w klubie kobiecym.

Podobnie i w wypadku Zakonu Palmowego narosło wokół niego wiele legend i teorii. Stało się to, ponieważ nie ma o nim wiele potwierdzonych wiadomości, a jego członkowie także otaczali się tajemniczością. Używali oni brzmiących zagadkowo pseudonimów, zarówno na posiedzeniach, jak i we wzajemnej korespondencji. Także ich symbole były dosyć zagadkowe, a na liście członków Zakonu Można znaleźć, m. in. Fryderyka Wilhelma, elektora brandenburskiego, czy króla szwedzkiego – Karola Gustawa. Rodzi się pytanie, co ci czołowi politycy i wodzowie protestantyzmu robili na posiedzeniach towarzystwa językoznawców?

Zakon Mopsów i Mopsic

Zakon założony w Niemczech około roku 1740. Szybko zaskarbił sobie popularność w całej Europie. Zakon Mopsów powstał z fascynacji gatunkiem psa – popularnym w XVIII wieku, który pojawił się za sprawą kontaktów handlowych między Chinami i Wielka Brytanią. Kontakty handlowe zaowocowały pojawieniem się charakterystycznego pieska w Europie. Mopsy stały się jednymi z najchętniej posiadanych przez przedstawicieli wyższych sfer i arystokrację ‘psami do towarzystwa’. Stały się one symbolem wierności i zaufania.

Choć Zakon Mopsów i Mopsic rytuałem nawiązywał do obrządku Bractwa Wolnomularskiego różnił się wyposażeniem loży. Na podłodze świątyni masońskiej leżał kobierzec, lecz w tym przypadku symbole wolnomularskie zostały zastąpione wizerunkiem psa. Masoński ołtarz zastąpiony został stolikiem. Na nim w czasie spotkań układano zwierciadło, szpadę i figurę mopsa wykonaną z porcelany lub wypchanego watą jedwabiu. Każdy nowy członek Zakonu Mopsów i Mopsic musiał zapoznać się z tajnymi gestami, które pozwoliłyby mu rozpoznać innego przedstawiciela Zakonu w sytuacjach życia codziennego. Było to m. in. sekretne powitanie, które polegało na przyciśnięciu dłonią twarzy, aby upodobnić ją do pyszczka mopsa. Rytuałem inicjacyjnym było całowanie zadniej części wykonanej z porcelany lub jedwabiu psa. Zakon ten największym sukcesem cieszył się w kręgach kobiet – wyłączonych z życia Towarzystw Wolnomularskich.

Obecnie dużo się pisze o masonach. Jedni przyznają się, że nimi są, drudzy nie. W Internecie można przeczytać o Iluminatach próbujących przejąć władzę nad światem, oraz wszystkowidzącym oku na amerykańskim banknocie jednodolarowym. Według zwolenników spiskowych teorii istnieje cała hierarchia sekretnych masońskich rang. Bill Clinton rzekomo jest masonem 33 stopnia. To wszystko jest bardzo skomplikowane i pewnie nigdy nie dowiemy się prawdy.

Jeśli kogoś to zadowoli mogę napisać o jednej osobie, o której wiadomo, że na pewno nie była masonem. To Adolf Hitler. Kiedy Niemcy zajęli Wyspy Normandzkie, splądrowali budynek loży masońskiej, a jej członków wywieźli do obozów. Hitler uśmiercił w komorach gazowych nawet 200 tysięcy masonów, podejrzewając, że są oni tajną organizacją polityczną. Los potrafi mocno zadrwić sobie z ludzi.

Kamila Jmrożek

Tekst ukazał się w najnowsyzm numerze elektronicznego tygodnika „Nasza Ojczyzna”, który za darmo można zamówić pod adresem tygodnik-naszaojczyzna@wp.pl