Jak informuje „Puls Biznesu”, w lutym 2014 do budżetu państwa trafiło o 45 % mniej wpływów z akcyzy niż w roku ubiegłym. Gazeta wieszczy, że to dopiero początek kłopotów finansowych. Za główną przyczynę takiego stanu rzeczy uważa się oczywiście podwyższenie akcyzy.

common.wikimedia
common.wikimedia

Z nadejściem nowego – 2014 – roku, Tusk i jego ludzie postanowili sprawić nam „prezent”. Kolejną podwyżkę akcyzy na alkohol, tym razem o 15%. Oficjalnie oczywiście po to by ratować nam zdrowie, ale prawda jest taka że życie na kredyt doprowadziło nasz kraj na skraj bankructwa. Wobec tego, „liberał” Tusk postanowił podnosić wszelkie możliwe podatki i nakładać nowe haracze. Liczył zapewne na wzrost wpływów i kolejne miliony do zmarnotrawienia. Tymczasem jak się okazuje, wpływy z akcyzy spadają na łeb, na szyję. Wśród „ekspertów” zdziwienie. No jak to, płacą więcej a zarabiamy mniej? Czary? Spisek? No cóż, to jest właśnie inteligencja i przewidywalność uciskającej nas ekipy.

Nie trzeba być wybitnym ekonomistą, żeby wiedzieć że kiedy przychodzą podwyżki, społeczeństwo – zwłaszcza tak biedne jak Polacy – zaczyna szukać tańszych zamienników, rozwiązań mniej obciążających budżet. To naprawdę nie jest trudne do przewidzenia dla osoby, która skończyła gimnazjum. W przypadku zwiększenia akcyzy, obywatele nie przestali pić. Przestali po prostu kupować oficjalnie. Coraz częściej, Polacy kieruja swoje kroki do przemytników albo własnych przydomowych „fabryczek”.W ten oto właśnie sposób, powiększa się szara strefa a zmniejszają się wpływy do budżetu. Ot i cała filozofia.

Jak temu zaradzić? Bardzo prosto. Aby znów zwiększyć wpływy z akcyzy, należałoby ją obniżyć. Niestety to jest chyba poziom ekonomii przerastający naszych księgowych. Dlatego też, prawie pewne jest że jeśli niższe wpływy się utrzymają, to od nowego roku akcyza znów wrośnie, później znów i znów… Takie są właśnie skutki posiadania w miejscu przeznaczonym na mózg, oparów alkoholowych.

Zdrówko!