– Za 10 lat front proaborcyjny nie będzie już miał większości i ustawa najpewniej zostanie zmieniona. Tylko PiS-u już wtedy nie będzie – napisał Dominik Zdort w „Rzeczpospolitej”. Jestem tego samego zdania. Hipokryzja w dłuższej perspektywie nie popłaca.

Okazuje się, że PiS ma takie same związki z prawem i sprawiedliwością, jak PO z obywatelskością, a partia Petru z nowoczesnością. Czyli żadne. 500+ może i da partii Kaczyńskiego dosyć przyzwoity wynik wyborczy, ale nie da większości rządowej. Bo nie zagłosuje na nich środowisko pro-life. Żarty się skończyły.

PiS-owi w sprawie prawnej ochrony życia zabrakło takiej determinacji w sprzeciwianiu się protestom obywatelskim, jaką wykazują w przypadku sporu o TK. Co pokazuje, że tak na prawdę nie są za życiem, a jedynie zwodzą swoich wyborców.

Podobnie daleko idącą determinację PiS wykazuje w poparciu dla CETA, likwidacji gimnazjów, czy wielu innych spraw, które budzą kontrowersje w społeczeństwie. Tutaj PiS nie boi się o utratę poparcia społecznego. Ale jeśli chodzi o zagwarantowanie wszystkim najbardziej podstawowego z praw człowieka – prawa do życia, to już na PiS pada blady strach. Oczywiście żartuję – oni się nie boją, to czysty cynizm.

Z drugiej strony Platforma Obywatelska, która tak nawołuje ostatnio do obrony kompromisu polegającego na tym, że jedne dzieci się rodzą, a drugie są w brutalny sposób zabijane, nie wzywa do kompromisu choćby w sprawie kary śmierci, czy dostępu do broni.

Polska scena polityczna jest zdeprawowana do szpiku kości. W kolejnych wyborach powinniśmy wymieść większość posłów z Sejmu. Nie będę zresztą bardzo zdziwiony, gdy tak właśnie się stanie. Tak jak napisał redaktor Zdort – do głosu wkrótce dojdą młodzi. A wtedy zamiast cyników i hipokrytów z PiS, PO, .N, itp., będziemy mieli Kukiz’15, KORWiN i inne środowiska popularnie określane jako prawicowe, które dotychczas były spychane na margines wielkiej polityki.