Foto: Wikimedia Commons
Foto: Wikimedia Commons

Marek Karp urodził się w roku 1952 w Zamościu. Był historykiem, sowietologiem, założycielem i dyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich. Zmarł niedługo po wyjściu ze szpitala – według oficjalnej wersji na zakrzep krwi – w którym przebywał po tajemniczym wypadku samochodowym.

Marek Karp w latach 80 publikował teksty m.in w „Res Publice”, „Wiedzy i Życiu”, „Znaku” i „Życiu”. Na przełomie lat 80 i 90, wspierał litewski ruch niepodległościowy, w 1990 roku wspierał litewskich parlamentarzystów w obronie parlamentu w związku ze spodziewanym szturmem OMONu.

Również w roku 1990 zorganizował Ośrodek Studiów Wschodnich przy Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą. Celem Ośrodka była analiza krajów Wschodu i podkreślanie znaczenia kontaktów z krajami Europy Wschodniej dla naszego kraju. Fachowe analizy Ośrodka trafiały do najważniejszych osób w państwie. W sierpniu 2004 roku, uległ tajemniczemu wypadkowi.

W Białej Podlaskiej prowadzony przez niego samochód został zepchnięty pod jadącą z naprzeciwka betoniarkę przez tira jadącego na fałszywych – białoruskich numerach. Kierował nim mężczyzna posługujący się fałszywymi dokumentami. Po niecałym miesiącu w szpitalu Marek Karp zaczął zdrowieć i opuścił szpital. Jednak pół godziny po wyjściu ze szpitala całkiem niespodziewanie zmarł na zakrzep krwi. Mówi się, że przed wypisaniem Karpia odwiedziło dwóch mężczyzn posługujących się legitymacjami „którejś ze służb specjalnych”. Warto dodać, że sekcję zwłok zmarłego przeprowadzono… po ośmiu dniach od śmierci.

Przejdźmy teraz do kwestii najważniejszej – co wiedział, i komu zagrażał Marek Karp.

Z racji swojego wieloletniego zaangażowania i zainteresowania sprawami Europy Wschodniej, Marek Karp miał olbrzymią wiedzę. Również w sprawach układów panujących w branży paliwowej. W lipcu 2004 a więc miesiąc przed tajemniczym zderzeniem z białoruskim tirem – Marek Karp spotkał się ze śp. Zbigniewem Wassermanem, ówczesnym wiceszefem komisji śledczej ds. Orlenu. Wasserman miał prosić ekspertów Ośrodka Studiów Wschodnich o ekspertyzy dotyczące powiązań mafii paliwowej ze służbami specjalnymi ze Wschodu. 10 sierpnia 2004 roku odbyło się kolejne spotkanie obu panów. Wiceszef komisji śledczej mówił później o jego przebiegu:

„Karp zaoferował osobistą pomoc w pracach komisji i materiały na temat bardzo ważnego w sprawach paliwowych człowieka. Byłem zaskoczony, bo nie mówiłem mu wcześniej, że interesuje mnie właśnie ten człowiek”

Spekulowano, że mówiąc o „ważnym w sprawach paliwowych człowieka” – Wasserman i Karp mieli na myśli Roberta Gmyrka – dyrektora ds. biopaliw w PKN Orlen. Gmyrek miał mieć olbrzymią wiedzę na temat mafii paliwowej i wpływów rosyjskich służb w naszym kraju. Co ciekawe „Gazeta Wyborcza” w roku 2004 pisała:

„Karp zetknął się z Gmyrkiem parę lat wcześniej. We wrześniu 2000 roku był z nim w delegacji rządowej, która odwiedziła Gruzję, Armenię, Uzbekistan i Azerbejdżan. Po powrocie Karp opowiadał swojemu przyjacielowi, jak ku jego zdumieniu Robert Gmyrek, wtedy wiceminister rolnictwa, początkowo prawie niewidoczny, nagle ożywił się w Azerbejdżanie. Interesował się jednak nie sprawami rolnymi, lecz handlem ropą i gazem”

Według dziennika Marek Karp miał zostać ekspertem komisji śledczej ds. Orlenu.

„Mogę powiedzieć, że Marek Karp był jednym z najlepszych w Polsce specjalistów od rynków wschodnich. Zrobiony pod jego kierownictwem raport na temat dywersyfikacji dostaw gazu był rewelacyjny. Myślę, że jego pomoc byłaby dla komisji ds. Orlenu bezcenna”.

To już słowa Zbigniewa Siemiątkowskiego, byłego szefa UOP i Agencji Wywiadu na temat Marka Karpia.

Karp i Wasserman więcej się już jednak nie spotkali. Trzy dni po drugiem spotkaniu Marek Karp miał opisywany wyżej wypadek samochodowy. Według świadków nie był to jednak zwykły „wypadek” a „drogowa egzekucja”. Żeby było ciekawiej sprawcy tragedii postawiono w Polsce zarzuty „umyślnego spowodowania wypadku” a następnie wypuściła go nie stosując żadnego dozoru. Mężczyzna uciekł z Polski na Białoruś i pomimo wielu wezwań nigdy więcej nie zjawił się w Polsce. Nie pomogło zwracanie się do białoruskich służb – sprawca zniknął.

Paradoksalnie po tak ciężkim wypadku Marek Karp rehabilitował się bardzo szybko. 12 września opuścił szpital, do którego miał ponownie zgłosić się na kontrolę trzy dni później. 30 minut po wyjściu ze szpitala sanitariusze znaleźli Marka Karpia na szpitalnym parkingu. Nie pomogła reanimacja – założyciel OSW zmarł.

Według Prokuratury powodem zgonu były „powikłania po wypadku drogowym”. Sekcja zwłok wykazała obrażenia głowy, które miały być pokłosiem wypadku samochodowego. Tu jednak ciekawostka – zdaniem lekarzy wychodząc ze szpitala Marek Karp nie miał żadnych obrażeń głowy. Stwierdzili oni również, że w ciągu kilkunastu minut nawrót choroby nie mógł osiągnąć takiego stopnia. Przypomnijmy, że sekcję zwłok przeprowadzono po ośmiu dniach od śmierci a przed wyjściem ze szpitala zmarłego odwiedziło dwóch mężczyzn z legitymacjami „którejś ze służb specjalnych”…

na podstawie: http://niewygodne.info.pl, wikipedia.pl