W nocy z 22 na 23 lutego 1944 roku ukraińscy bandyci z UPA wymordowali ponad 130 mieszkańców wsi Berezowica Mała.

Mieszkańcy wsi po całym dniu ciężkiej pracy byli wykończeni. Nie mieli ochoty na zabawę, nawet pomimo tego, że były to ostatki kończące karnawał. W pobliżu gromadziły się oddziały UPA. Polacy byli wielokrotnie ostrzegani przed grasującymi mordercami, stąd też wystawiano straże. Tej jednej nocy wartowników jednak we wsi nie było. Kiedy wioska spała, banderowcy nadjechali saniami i furmankami. Na początek wymordowano mieszkańców przysiółka oddalonego od wsi o kilometr. Piotra Szewczuka siekierą porąbano na trzy części, wdowę i jej siedmioro dzieci przekłuto bagnetami, a Janowi Nowakowskiemu cięciem siekiery w usta przerąbano głowę. Jeden z mieszkańców przysiółka, któremu udało się uciec, przebiegł przez wieś, uprzedzając o nadchodzącej rzezi. Nie udało się jednak przygotować obrony. Większość obudzonych ratowała się ucieczką.

Łącznie banderowcy wymordowali 131 Polaków. Poległych grzebano w pośpiechu, gdyż pozostali przy życiu musieli jak najszybciej uciekać w obawie przed krążącymi w okolicy zbrodniarzami szukającymi niedobitków ze wsi.