Ministrowie transportu dziewięciu krajów Europy uderzają w interesy polskich firm transportowych. Podczas spotkania w Paryżu uzgodniono, że będą oni wspólnie zwalczać nieuczciwą ich zdaniem konkurencję.
Zmiany, których wprowadzenia będą się domagać od Unii Europejskiej, uderzą przede wszystkim w firmy z Polski, Bułgarii i Rumunii.
Ministrowie m.in. Francji, Niemiec, Austrii, Belgii i krajów skandynawskich doszli do wniosku, że należy opracować zasady pozwalające na skuteczniejsze kontrole transportu drogowego. Takie kroki mają pozwolić na swobodny rozwój firm transportowych w skali europejskiej i zwiększyć komfort pracy kierowców. Chodzi także o uregulowanie przewozu towarów furgonetkami, które nie podlegają przepisom obowiązującym ciężarówki.
Polski kierowca zarabia około sześciuset euro miesięcznie – francuski cztery razy tyle, niemal dwa i pół tysiąca. Utrzymanie jednej ciężarówki w Polsce kosztuje dwadzieścia tysięcy, za to we Francji, ze względu na obciążenia socjalne, aż 45 tysięcy euro.
W związku z powyższym dbając o pracowników sklepów nie można ich też dyskwalifikować, aby mieli podobny „komfort pracy” jak kierowcy ciężarówek. W sklepach/marketach zagranicznych działających w Polsce należy wprowadzić minimalne wynagrodzenie NIE NIŻSZE niż w kraju skąd pochodzi centrala firmy. A więc pracownik Lidla niech zarabia nie mniej niż kolega w Niemczech, w Kauflandzie nie mniej niż kolega z Francji, itd. Wprowadzić to TYLKO co do sklepów gdzie konkurencję mają z Polski, tam gdzie nie ma naszej produkcji, usług dać sobie spokój. Zobaczymy kto lepiej na tym wyjdzie. I tak należy się im przeciwstawić, jak zaczynają fikać na zachodzie.