Wydaje się, że dyskusja na temat przyjmowania „uchodźców” na chwilę ucichła. Ale temat na pewno w końcu wróci. W dyskusjach nad tym problemem często wspomina się o wybranych aspektach moralności chrześcijańskiej. Warto jednak przypomnieć, że pierwszą z cnót kardynalnych jest roztropność.
Zastanawiając się, jak rozwiązać problem napływu imigrantów – bo musimy ten problem rozwiązać – trzeba pamiętać, że obok wszelkich wartych pochwały miłosiernych działaniach, nie możemy zapominać o byciu roztropnym. Przyjmowanie wszelkich nieznanych ludzi, jak leci, ani nie rozwiąże problemu napływu imigrantów (bo nie napływają oni dlatego, żeby nam zrobić na złość, że my nie chcemy ich przyjmować – są konkretne powody, przez które fala imigracji do Europy w ostatnich latach jest większa i konkretne propozycje rozwiązań), ani nie pomoże nam w dbaniu o bezpieczeństwo naszego kraju. Człowiek roztropny nie może udzielać imigrantom „pomocy” w takich sposób, że nie rozwiąże w żaden sposób problemu, który spowodował, że muszą się tułać po świecie, a jedynie uciszy sumienie „pomagającego” i będzie mógł on odznaczyć, że „pomógł”. To sprzeczne z chrześcijańską moralnością.
„Cnoty ludzkie są trwałymi dyspozycjami umysłu i woli, które regulują nasze czyny, porządkują nasze uczucia i kierują naszym postępowaniem zgodnie z rozumem i wiarą. Można je zgrupować wokół czterech cnót kardynalnych: roztropności, sprawiedliwości, męstwa i umiarkowania.” (Katechizm Kościoła Katolickiego, p. 1834)
Wartym uwagi pomysłem jest ten powzięty niedawno przez Konferencję Episkopatu Polski, tj. korytarzy humanitarnych. Zakłada on przewożenie potrzebujących z miejsca konfliktu zbrojnego bezpośrednio do Polski, we współpracy z Caritas. O podjęcie takich działań do polskiego rządu apelował m.in. Marek Jurek, jednak apele te zarówno przez rząd Ewy Kopacz, jak i rząd Beaty Szydło, zostały zignorowane.
Jednak to także nie rozwiąże problemu napływu imigrantów do Europy. Natomiast jest to o wiele bardziej roztropne rozwiązanie, niż ciche godzenie się na przemysł nielegalnej imigracji (który zarabia pieniądze na skalę porównywalną z mafią narkotykową), co proponuje Unia Europejska. Jest lepsze, ale niewystarczające. Tylko, że kolejnych działań nie oczekiwałbym od KEP, ale od rządów państw Europy i od organów unijnych. Zresztą, choćby na forum Parlamentu Europejskiego, padały już apele o konkretne działania, będące konkretnymi rozwiązaniami problemu nielegalnej imigracji: walkę z nielegalnym przemytem ludzi (tj. z przemytnikami) i proces pokojowy na Bliskim Wschodzie. UE na te apele odpowiedziała pozorowaniem działań, natomiast jeżeli chodzi o polski rząd to można mieć większe nadzieje, patrząc na to, że niedawno dotarły do nas informacje o tym, że na Bliski Wschód zostaną wysłani polscy żołnierze.
Mówiąc o chrześcijańskiej moralności w kontekście imigracji, ale też każdym innym, nie możemy podejmować się tego wybiórczo, tak jak to się dzieje dotychczas. Wybierając z chrześcijańskiej moralności pewne elementy, a ukrywając inne, w rzeczywistości nie realizujemy jej zasad w żadnym stopniu, bo – jak głosi znane powiedzenie – nie można być po części w ciąży. Tak samo, jeżeli chce się realizować zasady chrześcijańskiej moralności, a także przypominać o nim innym, nie można realizować ich po części, pomijając te, które się z nimi łączą. Gdyby miłosierny samarytanin opatrzył potrzebującego, a potem zostawił go wycieńczonego na drodze, to warto byłoby podawać jego przykład? Tymczasem on postąpił roztropnie – rozeznając, jakie są rzeczywiste potrzeby potrzebującego i przeznaczając odpowiednie środki. Ciche przyzwolenie na działalność mafii przemytniczej ze strony UE i przymusowa relokacja imigrantów nieznanego pochodzenia nie jest działaniem roztropnym i wobec tego sprzecznym z chrześcijańską moralnością.
moja roztropnośc nakazuje mi nie wpuszcza nikogo
Ale ja nie pisałem o roztropności w sensie relatywistycznym („moja”, „twoja”), tylko personalistycznym – obiektywna cnota moralna.