Były burmistrz Ursynowa Piotr Guział poinformował, że rezygnuje z walki o referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z fotela prezydenta Warszawy.

Guział nie złoży do komisarza wyborczego podpisów zebranych pod wnioskiem referendalnym. Powiedział on, że zebrano około 140 tys. podpisów i po weryfikacji mogłoby się okazać, że jest ich za mało. Minimalna liczba podpisów, jakie trzeba było zebrać, to 132 tys. 700.

Piotr Guział chciał odwołania Gronkiewicz-Waltz uznając, że jest ona bezpośrednio zamieszana w aferę reprywatyzacyjną i nie jest w stanie wyjaśnić tej sprawy.

„Jednak zdecydowaliśmy się nie składać tych podpisów do komisarza wyborczego, ponieważ doświadczenie referendów z innych miast, a także referendum warszawskiego w 2013 r. pokazuje, że w tak ogromnej liczbie podpisów trzeba mieć około 25-30 proc. podpisów tzw. ‘górki’, żeby być pewnym, że wśród nich jest ta wymagana liczba właściwych” – stwierdził i dodał, że przy takiej liczbie podpisów zdarzają się podpisy „podwójne” czy „niepełne”, z brakującymi cyframi w numerze PESEL.

„Dlatego te kilka procent nadwyżki to jest za mało, żeby angażować siły i środki komisarza wyborczego” – powiedział Guział, który zarzucił m.in. politykom PiS-u, że nie przyłączyli się do akcji referendalnej.

„Wszyscy wy w opozycji do Hanny Gronkiewicz-Waltz macie usta pełne frazesów. Kiedy przyszedł czas powiedzenia ‘sprawdzam’, czas nie słów, a czynów, zabrakło was, nie było was” – stwierdził.

Zdaniem Guziała nie wolno zmarnować potencjału, jaki niesie ze sobą zebranie 140 tys. podpisów. Zapowiedział, że koniec akcji referendalnej to nie koniec jego działalności.