„Jeśli o uzbrojenie chodzi, strategiczne, dalekosiężne cele polskiej doktryny obronnej należy skonkretyzować następująco: broń niekonwencjonalna dla Wojska Polskiego, a jednocześnie przynajmniej jedna sprawna flinta w każdym szanującym się polskim domu” – napisał Grzegorz Braun w felietonie dla „Polski Niepodległej”.

„Że plany odbierania Polakom nawet już posiadanej broni lansuje eurokołchozowa minister Ela „Ale jaja” Bieńkowska, to nie dziwota. Ale że te plany bynajmniej nie bulwersują nowego szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka i że inni prominentni przedstawicie aktualnego obozu rządzącego, np. Joachim Brudziński, nie widzą niczego złego w faktycznym monopolizowaniu przez władzę centralną sfery obronności – to dopiero prawdziwy dramat. Tym, którzy tak jak ww. politycy uważają, że Polacy to naród dzieci specjalnej troski, którym broni do ręki dawać nie wolno, przypomnę, że wg danych sprzed paru lat na 100 Polaków przypadało 1,3 sztuk broni palnej, gdy tymczasem analogicznie na Białorusi – ponad siedem, w Czechach – kilkanaście, w Niemczech – bodaj ponad 30. (O takich krajach jak USA, Szwajcaria czy Finlandia już nawet nie wspominając)” – stwierdził były kandydat na prezydenta RP.

„Nie czekaj, Szanowny Czytelniku, co ostatecznie ustalą – i spiesz do najbliższego sklepu nabyć broń czarnoprochową, np. replikę colta wzór 1861 (typ bardzo i u nas zasłużony np. w Powstaniu Styczniowym) – na to na razie jeszcze żadnych zezwoleń nie trzeba” – zaapelował na koniec.

 

Polska Niepodległa/mn