Wydawało się, że dużymi krokami nadchodzi kres „wielkiej polityki” w wykonaniu Bronisława Komorowskiego, choć z drugiej strony polityk ten nawet pełnienie funkcji prezydenta 38 milionowego kraju potrafił sprowadzić do rangi „małości”. W każdym razie bardzo obawiałem się, że owa persona zniknie z życia publicznego i wraz z końcem kadencji zaszyje się w odległym borze. Obawiałem, bo Komorowski choć szkodnik, to wyjątkowo pocieszny.
Całkiem niedawno pojawiła się informacja, jakoby wywodzący się z Platformy Obywatelskiej prezydent miał zostać senatorem. Partia bardzo szybko odcięła się od tego pomysłu, ale w jednym z jedynie słusznych mediów zdążyłem przeczytać, że podobno to „społeczeństwo” domaga się Komorowskiego-senatora. Trudno się temu dziwić, w końcu tęga to głowa. Do „izby dumania” byłby idealnym kandydatem. Tym bardziej nie rozumiem zlekceważenia społecznych nastrojów i wycofania się z pomysłu. Taka szkoda.
Pomyślałem – no to koniec. Po Komorowskim. Przepadnie chłop wśród leśnych zwierząt i zapachu prochu. Skończą się anegdoty, gawędy i przeurocze gafy. Kiedy pogrążony w depresji przeglądałem medialne doniesienia, z apatii wyrwał mnie następujący news: Bronisław Komorowski zakłada własny instytut! Jakże wielka była moja radość. Trwaj chwilo, piękna jesteś – chciałem krzyczeć, ale łzy wzruszenia zalewały mi usta.
Co skłoniło ustępującą głowę państwa do takiego kroku? „W polskiej praktyce politycznej jest zwyczaj, że byli prezydenci zakładają instytuty” – Komorowski wyjawił powód swojej decyzji. Piękne. Stróż tradycji, piewca obyczajów, obrońca polskości. Trzeba tak postąpić, to trudno, zaciśnijmy zęby i zróbmy to ku chwale ojczyzny – zdawał się martyrologicznie perorować. „Taki instytut założył i Lech Wałęsa, i Aleksander Kwaśniewski. Założy także prezydent Komorowski” – dodał. Czy można powstrzymać łzy?
Wszystko wskazuje na to, że obecny rezydent Belwederu nie złoży broni. Przynajmniej tej, którą konsekwentnie wymierza w poprawność językową, dobry smak i ogładę. Dzięki temu możemy liczyć na nową dawkę specyficznej rozrywki. Oto przykład z ostatnich dni, dotyczący apelu opozycji o poszerzenie zakresu referendum: „Są pomysły, żebym ja coś dopisał do pytań referendalnych. Proszę państwa, trzeba się traktować maksymalnie poważnie. Można się dopisać do wycieczki szkolnej albo do pamiętnika. Jak ktoś ma na to ochotę, niech się dopisuje”. Nie ma w Polsce tak wybitnych satyryków, którzy mogliby coś takiego wymyślić.