„Darmowy podręcznik” przygotowywano w pośpiechu. Byle tylko zamknąć usta rodzicom sfrustrowanym tym, że ich sześcioletnie dzieci na siłę pcha się do szkół. Eksperci alarmowali, że w takim tempie nie da się w żaden sposób stworzyć wartościowego merytorycznie podręcznika. Władza dopięła swego, a dziś okazuje się że sceptycy mieli rację. Podręcznik okazał się bublem.
Łódzki oddział Związku Nauczycielstwa Polskiego przeprowadził ankietę, z której wynika jasno że jakość pracy z nowym podręcznikiem uległa pogorszeniu. Żaden z ankietowanych nauczycieli, nie uznał że „Nasz elementarz” podnosi jakość pracy. Mówią oni jasno, że nie jest dostosowany do potrzeb sześciolatków. Wśród zarzutów, pojawia się i taki że dzieci mają za mało czasu by nauczyć się pisania literek. Zdaniem metodyków, dwie literki tygodniowo, to zdecydowanie zbyt dużo i maluchy nie są w stanie opanować tego materiału. Jeśli pedagodzy dostosują tempo nauki do możliwości sześciolatków, to czytanki o Bożym Narodzeniu będą mogli przerobić dopiero na wiosnę.
W ten oto sposób, naocznie przekonujemy się o dwóch kwestiach. Po pierwsze, że w kilka miesięcy nie da się przygotować wartościowego podręcznika, a po drugie że sześciolatki w większości nie są w stanie podołać materiałowi, który dla nich przewidziano. Większość obywateli wiedziało o tym od dawna, ale do rządu i kolejnych ministrów edukacji jakoś to nie dociera.