Flaga Unii Europejskiej.
Foto: Rock Cohen/Flickr.com

Dziewiątego maja euroentuzjaści obchodzili Dzień Europy, czyli innymi słowy – dzień unijnej propagandy. Do świętowania zobowiązane zostały wszystkie kraje członkowskie UE, zatem parada z okazji owego święta nie mogła ominąć także Polski.

Ulicami Warszawy przemaszerowało kilka tysięcy osób, wśród nich liczni obcokrajowcy, w tym m.in. Włosi, Hiszpanie, Niemcy czy Ukraińcy. Uczestnikom towarzyszyły rytmy afrykańskich bębnów (?), prezentowane przez muzyków z Czarnego Lądu. Tegoroczna tzw. Parada Schumana przeszła pod hasłem solidarności Europy z innymi regionami świata. Na pomoc rozwojową tylko w 2014 roku UE przekazała 58,2 mld euro, co stawia tę organizację na pierwszym miejscu pod względem ofiarodawstwa. Polska w ramach członkostwa wydała na ten cel 329 mln euro.

Temat przewodni to jedno, ale co roku najważniejsze podczas Dnia Europy jest sianie unijnej propagandy. Europosłanka Platformy Obywatelskiej Róża Thun w odpowiedzi na pytanie, jak wyglądałby świat bez UE: „Nasze życie byłoby zupełnie inne, pozbawione otwartych granic i wielu rzeczy, z których każdy z nas korzysta na co dzień”. Co mają otwarte granice do Unii Europejskiej? Niektórzy przesiadują w Brukseli kolejną kadencję i dalej nie rozumieją najprostszych rzeczy. A może po prostu nie chcą zrozumieć, bo tak jest prościej? Albo korzystniej. W każdym razie trudno nie zgodzić się, że nasze życie byłoby inne – bylibyśmy panami na swoich ziemiach, co wiązałoby się z szeregiem wolności i przywilejów, o których dziś wielu nawet nie marzy, bo sytuacja europejskiego zaboru wydaje się im naturalna. Czym są owe rzeczy, z których każdy korzysta na co dzień, a które bez UE nie mogłyby istnieć? Nie śmiem nawet zgadywać.

Proeuropejskie mamienie kolorowymi flagami i skoczną muzyką jest szkodliwym procederem. Przeprowadzana w ten sposób indoktrynacja ma za zadanie dotrzeć głównie do młodych ludzi i pokazać im kolorowy świat, w jakim żyjemy, podobno, dzięki Unii Europejskiej. Tego typu działania to śmiech przez łzy unijnych manipulatorów. Twór ten chwieje się w posadach. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron tuż po wygranych wyborach parlamentarnych zapewnił o zamiarze podjęcia negocjacji z Unią. Wiele wskazuje na to, że na Wyspach odbędzie się referendum w sprawie dalszego członkostwa. Idea UE coraz wyraźniej traci sens i nie zmienią tego nawet najbardziej głośne i jaskrawe parady.