Wicepremier rządu PiS Jarosław Gowin powiedział ostatnio, że pełna prawna ochrona życia będzie oznaczać dechrystianizację Polski i, że najpierw trzeba dokonać przemiany mentalności, ducha. Jednak inaczej pokazują doświadczenia walki o prawo do życia w III RP.

Nie można mieć wielkich wątpliwości, że wprowadzenie w latach 90. ustawy częściowo chroniącej życie ludzkie mocno przysłużyło się przemianie postaw Polaków odnośnie prawa matek do zabijania swoich dzieci w fazie prenatalnej ich życia. Tak samo, jak do lat 90. postawę przeciwną życiu kreowało zbrodnicze prawodawstwo i masowość mordów. Wicepremier Gowin powinien o tym wiedzieć lepiej niż ja, bo jednak jego życie, w większej części niż moje, przypadło na tamten okres.

Morderca z czasem przyzwyczaja się do rzeki krwi, jaka za nim płynie. Tak samo Polacy w okresie kolejnych rządów sowieckich bohaterów (a polskich zdrajców), kończąc na okresie dyktatury wojskowej junty Jaruzelskiego, przyzwyczaili się do mordowania dzieci w tej fazie życia, kiedy są najbardziej bezbronne. Dobrze to ujął Paweł Kukiz. – Kiedy miałem lat 14 czy 13, a byłem wtedy dzieciakiem z tzw. lekarskiej rodziny i dla mnie aborcja w czasach komunizmu była czymś – z racji znajomych ojca, ginekologów, itd.(…) czymś w rodzaju obcięcia paznokci – powiedział w trakcie II Chrześcijańskiego Kongresu Społecznego. On jeszcze w czasie komuny zrozumiał prawdę o mordowaniu dzieci dzięki filmowi „Niemy Krzyk”. Jednak większość społeczeństwa była już uodporniona na lejącą się strumieniami krew.

Przemiany w opinii publicznej rozpoczęły się dopiero, kiedy prawo do życia zostało poszerzone (tj. więcej osób otrzymało bezwarunkowe gwarancje prawa do życia). Rzeka krwi zamieniła się do poziomu wartkiego strumyka. Ludzie przestali być aż tak mocno umoczeni w zbrodnię i z roku na rok poparcie dla mordowania dzieci zaczęło spadać. Dlatego tak potrzebne jest, aby w końcu wprowadzić prawo w pełni chroniące ludzkie życie.

Projekt, który ostatnio zgłosił Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Stop Aborcji” jest bardzo dobry, bo oprócz pełnej prawnej ochrony życia nakłada również na państwo obowiązek opieki nad osobami, których prawo do życia może być szczególnie zagrożone (np. osoby z zespołem Downa), a także ich rodzinami. Nakłada też obowiązek prowadzenia w ramach wychowania do życia w rodzinie, zajęć edukacyjnych uczących szacunku do życia i rodziny. Być może należałoby iść jeszcze dalej, rozpocząć określone kampanie społeczne, szkolenia, itd., ale to już rola odpowiednich organizacji i państwa.

Partia Jarosława Kaczyńskiego, której my – obywatele – powierzyliśmy na najbliższe lata zarządzanie naszym państwem, w sprawie pełnej prawnej ochrony życia zachowuje się jak Piłat w sprawie Chrystusa, który z jednej strony powiedział: „Nie znajduję winy w tym człowieku”, ale nie miał odwagi ochronić jego życia. Czołowi politycy PiS w ostatnich dniach zarzekają się, że są przeciw mordowaniu dzieci w fazie prenatalnej ich życia, ale nie zrobili dotąd nic, aby ten proceder zatrzymać. Zrobili natomiast przez lata, a także w ostatnim czasie, dosyć sporo, aby zahamować proces zmian prawnych zmierzających do pełnej prawnej ochrony życia. Ale nie zamierzam wypominać choćby Marszałkowi Kuchcińskiemu każdego dnia zwłoki z rejestracją Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej. We właściwym czasie, kiedy życie doczesne będzie już tylko wspomnieniem, kto inny mu wypomni.

„Czy jest taka ludzka instancja, czy jest taki parlament, który ma prawo zalegalizować zabójstwo niewinnej i bezbronnej ludzkiej istoty? Kto ma prawo powiedzieć: Wolno zabijać, nawet: Trzeba zabijać; tam gdzie trzeba najbardziej chronić i pomagać życiu?” Św. Jan Paweł II