Św. Łukasz zanotował w Dziejach Apostolskich słowa Jezusa Chrystusa, przytaczane przez św. Pawła: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu.” (Dz 20:35b) Ta prawda potwierdzana jest także przez liczne badania naukowe, które wykazują psychologiczny, a nawet neurologiczny związek między ofiarnością wobec innych, a poczuciem szczęścia.

Już Stary Testament mówi: „Jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem” (Iz 58,10) Ten słowa mają sens duchowy, ale człowiek jest przecież duchem ucieleśnionym 🙂 Warto wspomnieć badania, jakie prowadził wraz z zespołem, neuroekonomista William Harbaugh z Uniwersytetu Stanu Oregon. Badania tomograficzne ujawniły, że podczas gdy badani widzieli, jak ich pieniądze przekazywane są potrzebującym, dwa obszary mózgu, jądro ogoniaste i jądro półleżące, były szczególnie aktywne, przy czym aktywność ta wzrastała, gdy badani przekazywali pieniądze dobrowolnie. Te dwa rejony mózgu aktywizują się, gdy zaspokajamy nasze podstawowe potrzeby — jemy coś smacznego lub słyszymy komplement, co sugeruje istnienie bezpośredniego neurologicznego związku między pomaganiem innym a odczuwaniem szczęścia.[1] Badania te ukazują to, co Szekspir ogłaszał w „Kupcu weneckim” (Akt IV, scena 1):

Łaska nic nie ma wspólnego z przymusem,

Jak deszcz ożywczy z nieba spływa ona

Z swych wysokości na ziemię; podwakroć

Błogosławiona: błogosławi bowiem

Tego, co daje i tego, co bierze.

 

21 marca A.D. 2008, w magazynie „Science”, ukazały się wyniki badań, jakie przeprowadzili naukowcy z  Wydziału Psychologii Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie oraz z Harwardzkiej Szkoły Biznesu w USA. Zbadano grupę 632 Amerykanów, analizując poziom odczuwanego szczęścia, roczny dochód oraz miesięczne wydatki na jedzenie, rachunki, rzeczy dla siebie, prezenty dla znajomych i cele charytatywne. Okazało się, że niezależnie od wysokości dochodów, u osób które proporcjonalnie najwięcej wydają na innych, zanotowano wyższy poziom odczuwania szczęścia, a u tych którzy przeznaczali dochody głównie dla siebie – nie.

W drugim badaniu, postanowiono przetestować tę tezę. Zbadano 16 pracowników firmy w Bostonie. Określali oni swój dochód roczny i poczucie szczęścia, w czasie przed finansową niespodzianką – premią w wysokości  od 3  tys. do 8 tys. dolarów. Później, po 6-8 tygodniach od premii, badani znów określali swój poziom szczęścia, oraz to jak i na kogo wydali pieniądze. Wzrost poczucia szczęścia nie był uzależniony od wysokości niespodziewanej premii. Czynnikiem zdecydowanie wpływającym na polepszenie nastroju, było działanie pro-społecznie: obdarowywanie innych prezentami lub pomoc charytatywna.

Badacze rozważyli także inną możliwość. Może to nie pomoc innym nas uszczęśliwia, ale odwrotnie – ludzie szczęśliwi chętniej pomagają? Wtedy  46 osób poproszono z samego rana, żeby oceniły swoje samopoczucie. Następnie wręczono im koperty, w których było 5 lub 20 dolarów. Losowo podzieleni na dwie grupy mieli je wydać do godziny 17. Części badanych polecono zapłacić jakiś rachunek lub sprawić sobie mały prezent. Pozostałych poproszono o kupienie upominku znajomemu lub o przeznaczenie pieniędzy na cele charytatywne. Wieczorem uczestnicy doświadczenia ponownie określili swe samopoczucie. Okazało się, że – niezależnie od wysokości otrzymanej kwoty –  nastrój badanych poprawiało wydanie pieniędzy, nawet pięciu dolarów, na upominek dla znajomego. Za to ci, którzy wydali pieniądze na własne potrzeby, czuli się dokładnie tak samo jak przed otrzymaniem koperty.

Jakie stąd wnioski?  Pomoc charytatywna może być skuteczniejszym sposobem na osiągnięcie stanu satysfakcji i spełnienia niż wydawanie „na siebie” – mówi prof. Elizabeth Dunn z Uniwersytetu Columbia, kierująca badaniami.[2] Sposób, w jaki wydajemy swe pieniądze, jest nie mniej ważny od tego, ile zarabiamy. Profesor Stephen Joseph z Uniwersytetu w Nottingham, ekspert  od psychologii szczęścia, który był zaangażowany w badania – powiedział: „Większość poszukiwań w przeszłości, wskazało że pieniądze nie są  tak ważne w doświadczeniu szczęścia. Ważne są rzeczy które dokonują się w relacjach z innymi ludźmi i sprawy które pomagają ukazywać znaczenie, cel życia.  Myślę że to jest to, co mówią niniejsze badania”. Profesor Ruut Veenhoven z  Uniwersytetu Erazma w Rotterdamie mówi: „Często ludzie nie wiedzą co tak na prawdę czyni ich szczęśliwymi”. Konkluduje: „Robienie miłych rzeczy dla inych ludzi, w sumie nie jest takie złe :)”.[3] Okazało się, że mądrość zawarta w Biblii, jest weryfikowalna nawet metodami nauk przyrodniczych.  Dzięki nowoczesnym technologiom odkrywamy, że już kilka stuleci przed Chrystusem, Księga Izajasza w formie poezji mówiła prawdę: „jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem” (Iz 58,10). Po prawie dwóch tysiącach lat, dzięki zachodnim ośrodkom badawczym  odkryliśmy, że Jezus ma rację:  „Więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu” (Dz 20,35b). Któż może najlepiej znać tajemnicę funkcjonowania człowieka, jeśli nie Ten, który nas stworzył?

Wybitny psychoterapeuta, Alan Loy McGinis pisze: „(…) Moje doświadczenia wyraźnie wskazują, że osoby, które odpychają innych, zastraszają i gardzą ludźmi od nich zależnymi, dochodzą do szczytu i dopiero wtedy stwierdzają, że nie ma tam nikogo, kto byłby im życzliwy. Jezus negował taki styl życia mówiąc, że ci, którzy nadmiernie zabiegają o swoje życie, skończą tracąc je. Chrystus powiedział też, że ci którzy stracą swe życie dla Niego, będą uratowani, a Biblia pełna jest fragmentów opisujących poświęcenie siebie, które w dalszej perspektywie prowadzi do szczęścia. Innymi słowy, szczęście nie przychodzi zazwyczaj do tych, którzy go intensywnie poszukują. Szczęście jest przecież produktem ubocznym. Zauważyłem, że ludzie szczęśliwi nie przepychają się, nie zastraszają innych. Są pewni swej wartości (…)”[4]

Pieniądze są dobre. Pieniadze są ważne. Pieniądze są narzędziem, dzięki któremu duch ludzki może czynić wiele dobra i nieść błogosławieństwo innym. Ale pieniądze to tylko narzędzie, a naszym prawdziwym, wiecznym „biznesem” jest osobowa wspólnota miłości z Bogiem, oraz ze siostrmi i braćmi. Pieniądze są dobrym środkiem do mądrego służenia innym. Ale miłość do pieniędzy to porażka: Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mt 16,26) Poznawanie  Pisma Świętego, modlitwa i czynienie dobra przemienia nas wewnętrznie, wykształca cnotę, czyli trwałą skłonność do dobrych czynów „aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu” (2 Tm 3,17). Czym więcej czynimy dobra, tym przychodzi nam to łatwiej, zaczyna nas ono fascynować i pociągać, dawać radość i satysfakcję. I o to chodzi! Nie ma w tym nic złego, że pomagając innym, pomagasz sobie. Przyjemność jest dobra i stworzona przez Boga. Etyka chrześcijańska promuje człowieka zafascynowanego dobrem, które przychodzi mu naturalnie, a nie jakiegoś cierpiętnika z zaciśniętymi zębami:  Nie o to bowiem idzie, żeby innym sprawiać ulgę, a sobie utrapienie, lecz żeby była równość (2 Kor 8,13). Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg (2 Kor 9,7). I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał (1 Kor 13,3) „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną; ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną. Albowiem gdzie jest skarb twój — tam będzie i serce twoje” (Mt 6,19-21). Tak więc egoista to ktoś kto nie kocha nikogo, nawet siebie. Altruista to ktoś kto kocha bliźniego,  jak siebie samego: Miłosierny dobrze czyni sobie, a okrutnik dręczy samego siebie” (Prz 11,17). Nie ma sprzeczności między kochaniem siebie a kochaniem bliźnich. Mamy jedno serce, którym kochamy Boga, siebie i bliźnich. Im bardziej jestem w Bogu, tym bardziej jestem sobą. Nawet jeśli narażam się na gniew tego przemijającego świata. Chrystus powiedział: „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5).


[1]  Beata Frańczak, Szczęśliwy mózg altruisty, „Znaki Czasu” 03/11 [w:] http://znakiczasu.pl/samo-zycie/201-szczesliwy-mozg-altruisty

[3] James Randerson, The path to happiness: it is better give than receive, „The Guardian”, Piątek 21 marca 2008 r. [w:] http://www.theguardian.com/science/2008/mar/21/medicalresearch.usa

[4] Alan Loy McGinnis, „Sztuka przyjaźni„, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 1991, s. 139x