20 lipca 1944 pułkownik Claus von Stauffenberg dokonał zamachu, w wyniku którego zginąć miał Adolf Hitler. Plan jednak się nie powiódł.

Zamach z 20 lipca był pokłosiem spisku zawiązującego się w szeregach Wehrmachtu oraz Abwehry od roku 1938 i tzw. kryzysu sudeckiego. Możliwość zaangażowania się Rzeszy w wojnę doprowadziła licznych wysoko postawionych osób do pierwszych planów buntu.

W marcu 1942 roku w Berlinie doszło do spotkania gen. Ludwiga Becka, Carla Friedricha Goerdelera, Johannesa Popitza i Ulricha von Hassella. Ustalono wówczas, że wokół Becka skupi się powstająca opozycja. W wyniku pogłębiającego się kryzysu stalingradzkiego puczyści czuli się coraz swobodniej i podejmowano pierwsze próby zabicia Hitlera.

Pod koniec czerwca 1944 roku pułkownika Claus von Stauffenberg mianowano szefem sztabu Fromma co dało mu bezpośredni dostęp do Hitlera. Już przed 20 lipca pułkownik szukał dogodnej okazji do przeprowadzenia zamachu, ale za każdym razem ze względu na niesprzyjające warunki ostatecznie rezygnował.

20 lipca 1944 roku rano na lotnisku w Kętrzynie wylądowali spiskowcy. Zamachowca przewieziono do kwatery Hitlera – „Wilczego Szańca”. Około 11 w jednym z najpilniej strzeżonych miejsc bunkra, w Sztabie Dowodzenia Wehrmachtu odbyło się zebranie, w którym udział wziął Stauffenberg. W pewnym momencie jeden z sierżantów zwrócił uwagę na owiniętą płótnem paczkę. Wytłumaczono, że będzie ona potrzebna pułkownikowi podczas spotkanie z Fuhrerem.

W ciągu kilku minut między spotkaniem Stauffenberga z szefem Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu, a spotkaniem z Hitlerem spiskowcy uzbroili bomby. Jednak przez zamieszanie wywołane wezwaniem zamachowca do telefonu wziął on jeden zamiast dwóch ładunków. Stauffenberga wpuszczono do pomieszczenia, kiedy narada już trwała. Za wszelką cenę starał się usiąść możliwie najbliżej wodza.

Teczkę z bombą umieszczono pod stołem, a zamachowiec poprosił o zgodę na opuszczenie pomieszczenia w celu wykonania jeszcze jednego telefonu. By nie wzbudzać podejrzeń zostawił pas i czapkę, a następnie udał się do adiutantury Wehrmachtu, gdzie oczekiwał na transport.

Około 12:45 nastąpiła eksplozja, która początkowo nie zastanowiła personelu bunkra. Zanim ogłoszono alarm spiskowcy minęli pierwszą bramę. Z pośpiechem ruszyli w stronę lotniska, a o 13 lecieli do Berlina pewni, że zamach się udał. Tymczasem Hitler został tylko ranny, poza nim ciężko rannych zostało siedmiu uczestników spotkania, a czterech z nich później zmarło.