Jeszcze niedawno Kijowski był twarzą KOD-u. Dziś w mediach skarży się na swoją dramatyczną sytuację materialną i rozważa wyjazd z kraju.

Kijowski w roku 2015 założył Komitet Obrony Demokracji. Był jego twarzą, brylował w mediach, które traktowały go jako męża opatrznościowego zdolnego zbawić Polskę. Długo nie szkodziły mu nawet skandale związane z niepłaceniem alimentów. Z czasem na jaw zaczęły wychodzić kolejne skandale finansowe – m.in. kwestia świadczenia i rozliczania usług dla KOD.

W roku 2017 w atmosferze konfliktu z działaczami Kijowski opuścił szeregi KOD-u. Długo nie było o nim słychać, ale ostatnio w rozmowie z NaTemat.pl były lider opozycyjnego ruchu skarży się na swoją dramatyczną sytuację.

Każdy widzi, że sytuacja w Polsce jest coraz bardziej opresyjna. Coraz więcej osób ma różnego rodzaju kłopoty z policją czy z prokuraturą. Aparat represji pracuje pełną parą – uważa.

Kijowski odpiera wszelkie zarzuty. Kwestię alimentów kwituje krótko: W Polsce kilkaset tysięcy rodziców obojga płci nie płaci w ogóle zasądzonych alimentów. W sprawie faktur wieszczy spisek: „To intryga służb dobrej zmiany”.

Dziś Kijowski przedstawia się w roli ofiary, która nie ma za co żyć. Ubolewa, że od roku nie może znaleźć pracy.

Żyję dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół. Czasami ktoś mi przywozi zakupy spożywcze. Dziś spotykam się ze znajomymi, zapraszają mnie na obiad. Muszę wyjechać, żeby zarobić na życie i na utrzymanie rodziny – deklaruje.

Jednym słowem w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z wykształceniem Kijowskiego. A sprawdźmy, jakie to wykształcenie: były lider KOD-u studiował matematykę na UW, ale po pewnym czasie przeniósł się na Akademię Teologii Katolickiej w Warszawie, gdzie podjął studia nad rodziną. Po roku zdecydował się na dziennikarstwo, ale i tu nie zagrzał miejsca.

Cóż, wykształcenie po byku. Panie Mateuszu, jeszcze wczoraj w Lublinie w jednym ze sklepów sieci „Stokrotka” szukano do pracy kasjera.