Lubelscy radni miejscy nawet przy tak ważnej sprawie, jak walka z ideologią gender, nie mogą odłożyć na bok prywatnych sporów. Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości w Radzie Miasta Lublin w styczniu złożył projekt apelu do kierowników podległych Miastu placówek edukacyjnych, kulturalnych i wychowawczych. To stało się pretekstem do wywołania kolejnej wojenki z użyciem argumentum ad personam.

Foto: YouTube

Ideologia gender jest groźna, bo próbuje zatruć społeczeństwo lewackimi poglądami poprzez zmiany kulturowe, poprzez uderzenie w naturę człowieka (kobiecość i męskość) oraz w rodzinę. Jak absurdalna jest ta ideologia (i że nie ma ona podstaw naukowych, a więc nie można jej nazywać nauką), pokazuje w swoim filmie „Gender Equality Paradox” Harald Meldal Eia. To poprzez jego materiał, a nie słowa biskupów, jak twierdzą lewaccy aktywiści, rozpoczęła się polska dyskusja ws. gender.

Wydawałoby się, że środowiska PiS-u i Solidarnej Polski zdają sobie sprawę z negatywnych konsekwencji ideologii gender i zjednoczą się w walce z nią. Nie w Lublinie. Kiedy 16 stycznia KR PiS przedstawił na forum publicznym swój projekt uchwały mówiącej o destrukcyjnym wpływie ideologii gender, radny klubu Wspólny Lublin (i członek Solidarnej Polski) Mariusz Banach postanowił zepchnąć dyskusję z pola merytorycznego dyskursu do argumentum ad personam. Zarzucił senatorowi Grzegorzowi Czelejowi, szefowi lubelskich struktur PiS, że założone przez niego wydawnictwo rzekomo wydało broszurę promującą gender. Sprawa jest jednak bardziej złożona.

Senator Czelej wydał oświadczenie, w którym napisał, że broszura o której mówił radny Banach została jego wydawnictwu jedynie zlecona do druku bez jego zgody i senatora, a wydawnictwo nie jest jej wydawcą. Odciął się także od jej treści. Zaznaczył także, że od czasu, gdy pełni urząd senatora, nie zasiada już w zarządzie Wydawnictwa Czelej (nie pozwala mu na to prawo) i nie ma wpływu na to, co drukuje. Z dokumentów Krajowego Rejestru Sądowego, do których miałem dostęp, wynika, że obecnie prezesem jednoosobowego zarządu jest żona senatora – Dorota.

Nawet, jeżeliby przyjąć, że to, co pisze senator, jest zgodne z prawdą, to wydrukowanie broszury „Standardy edukacji seksualnej w Europie” przez wydawnictwo związane z konserwatywnym politykiem jest conajmniej dalekim niedopatrzeniem. Trudno mi uwierzyć, że w wydawnictwie nie było ani jednej osoby, która by pomyślała, że jednak drukowanie takiego czegoś, nawet, jeżeli nie jako wydawca, nie jest wskazane.  A na pewno pracownicy Wydawnictwa Czelej musieli przeglądać tą broszurę, bo z tyłu okładki egzemplarza, którego skan przesłał mi radny Banach, jest dodana nazwa tegoż wydawnictwa i adres.

Jednak fakt druku wspomnianej broszury nie powinien przesłonić meritum dyskusji o gender. Za sprawą radnego Banach tak się jednak stało. Zgłosił on poprawkę do uchwały KR PiS następującej treści: „Zagrożenie takie (ideologią gender – przyp. red.) jest realne, gdyż niedawno w Wydawnictwie Czelej, którego właścicielem i założycielem jest jeden z prominentnych polityków Prawa i Sprawiedliwości, w naszym mieście opublikowano broszurę zatytułowaną ‚Standardy edukacji seksualnej w Europie’, która zawiera materiały promujące rewolucję seksualną.” Jako, że w Radzie Miasta większość ma koalicja PO-PSL-WL, było jasne, że PiS, w obliczu 100% szansy na przegłosowanie tej poprawki, wycofa projekt. Radny, który tą poprawkę składał, powinien przewidzieć praktyczne konsekwencje jego działania.

Zapytałem o tą sprawę Mariusza Banacha. Odesłał mnie do oświadczenia klubu „Wspólny Lublin”. Możemy w nim przeczytać m.in., że ” forum naszej rady nie jest miejscem najbardziej szczęśliwym do tego typu stanowisk” (tj. do walki z ideologią gender), a także iż „w naszym mieście nie ma zdarzeń, które musiałyby powodować taką reakcję władz„. Moim skromnym zdaniem lepiej zapobiegać, niż leczyć, a temu pierwszemu właśnie miała służyć uchwała złożona przez radnych z PiS. Przecież jeszcze niedawno mało kto zdawał sobie sprawę z zagrożeń i absurdów gender, a ideologia ta po cichu kiełkowała sobie na uniwersytetach. Zapytałem radnego Banacha, czy ma pewność, że w żadnej z lubelskich placówek nie podejmuje się działań mających na celu promowanie ideologii gender. Nie odpowiedział. W oświadczeniu padają też słowa typu, że „autorom chodziło tylko o medialne zaistnienie„. Nie wiem, czy właściwe w tej sprawie jest skupiać się na politycznych konkurentach, zamiast na meritum sprawy.

Działalność Mariusza Banacha, który zamiast, jak robi to wiceprezes jego partii, Beata Kempa, zaangażować się w walkę z ideologią gender, wdaje się przy okazji dyskusji na jej temat, w polityczne awantury, może dziwić. Byłem ciekawy, czy dziwi także władze partii, dlatego wysłałem zapytanie w tej sprawie do Biura Zarządu Solidarnej Polski. Umówiliśmy się, że odpowiedź mam otrzymać najpóźniej do soboty 25 stycznia. Nadal na nią czekam.

na podstawie: tulajew.pl, wspolnylublin.com