Były premier Kazimierz Marcinkiewicz podzielił się z „Gazetą Wyborczą” swoimi przemyśleniami na temat sytuacji politycznej w Polsce. Zdradził, że sen z powiek spędza mu narastająca rzekomo agresja i nienawiść w ludziach.

„W polityce sporo jest sporów, szczucia jednych drugimi. Ale przez ostatnie 1,5 roku narosło to do rozmiarów niebywałych, a w niektórych sprawach – np. uchodźców – jest na granicy możliwości” — powiedział Marcinkiewicz i dodał: „Jako, że tych uchodźców nie ma, to ta nienawiść i wrogość musi się na kimś wyładować i wyładowuje się. Mamy damskich bokserów, którzy plują na kobiety w chustach, albo w inny sposób odnoszą się do osób innych w naszym kraju czy ludzi o innych poglądach”.

„Policja jest tylko dla członków i sympatyków PiS. To widać bardzo wyraźnie. Jak jest miesięcznica, to jest 1800 policjantów. Jak jest demonstracja z okazji rocznicy Radomia, demonstrują ludzie, którzy chcą przypomnieć tamte wydarzenia, policji nie ma. Policja nie jest dla KOD-u, nie jest dla opozycji. To jest dramatyczne, chociaż moim zdaniem to było celowe” — stwierdził.

Według Kazimierza Marcinkiewicza rząd wzbudza swoją postawą nacjonalizm. „Powiem więcej. Oni wzbudzają faszyzm. To staje się absolutnie groźne. Pamiętamy to z historii. Takie rzeczy w Polsce i innych krajach miały miejsce i tragiczny finał. Niestety spodziewam się po tej fali agresji i nienawiści, jaka jest wzbudzana w ludziach, i po tym przyzwoleniu na faszyzm w Polsce, na faszystowskie poglądy i symbole, to to jest groźne. Nie spodziewałem się, że dożyję w Polsce sytuacji, że rządzący będą pozwalali na faszyzm” – grzmiał.