Minister sprawiedliwości oraz urzędnicy jego resortu już wkrótce otrzymają uprawnienia, które mogą się stać zagrożeniem dla wolności obywatelskiej. Chodzi o bazy wyroków sądowych, do których niedługo wgląd będzie miał minister sprawiedliwości.
Przedstawiciele resortu sprawiedliwości, będą mogli sięgać do bazy online orzeczeń nie tylko po to by sprawdzić czy ktoś popełnił przestępstwo ale również by sprawdzić szczegóły spraw rozwodowych jak dane osobowe, preferencje seksualne i wiele innych wrażliwych informacji.
Eksperci są zgodni, że takie uprawnienia doprowadzą do sytuacji w której będzie można inwigilować i szantażować osoby niewygodne. Maciej Strączyński ze Stowarzyszenia Sędziów Iustita mówi wprost:
To gorzej niż za komunizmu. Wtedy przynajmniej oficjalnie nikt nie miał takiego prawa. Jestem przekonany, że ma to służyć szukaniu haków.
Wszystko za sprawą uchwalonej w zeszłym tygodniu ustawy sędziowskiej, która w życie wejdzie już w tym roku. Nowe przepisy przyjęto, uzasadniając to chęcią zwiększenia nadzoru nad sądami, tak by unikać nieprawidłowości w orzekaniu. Innego zdania byli sędziowie oraz generalny inspektor ochrony danych osobowych, jednak ich interwencje nic nie dały.
Jeden z sędziów warszawskich, cytowany przez portal rp.pl zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy:
Jest coś jeszcze bardziej niepokojącego. Sędziowie gospodarczy mają dostęp do tajemnic firm. Co jeśli one wypłyną i spowodują idące w miliony szkody?
Zarzuty odpiera resort sprawiedliwości. Wiceminister Wojciech Hajduk komentuje całe zamieszanie następująco:
Tylko dzięki takim uprawnieniom minister ma szansę wykonywać powierzone zadania. Nikt nie ma zamiaru nikogo śledzić. Zresztą to wręcz niemożliwe, bo co roku toczy się 10 mln spraw. O tym, że atak jest chybiony, może świadczyć też to, że akta elektroniczne dopiero się tworzą.