Za nami druga kolejka T – Mobile Ekstraklasy. Zapraszam do lektury felietonu podsumowującego.
Ruch 1 – 1 Lechia
Pierwszy kwadrans mógł dawać nadzieję, na coś więcej. Dwa uderzenia, które wprawiły w zachwyt. Najpierw w 3 minucie dla Lechii fantastyczną bramkę zdobył Deleu. Trzynaście minut później jeszcze bardziej zachwycił Malinowski, wyrównując stan spotkania. No i… po tej bramce zawodnicy najwyraźniej uznali, że swoje zrobili, pańszczyzna odwalona i czas zacząc weekend. No i zaczęli. Mecz wyglądał tak, że defensywa Ruchu odbierała piłkę i dawaj ją wykopywać do najbardziej wysuniętego zawodnika. „Może se poradzi” – myśleli Chorzowanie. Najbardziej wysunięty zawodnik sobie najczęściej nie radził, piłka padała łupem defensywy Lechii i … gdańszczanie powtarzali manewr stosowany przez Ruch. I tak do 90 minuty. Zieeew.
Widzew 2 – 1 Zawisza
Beniaminek nie zaczął najlepiej. Dwa mecze, dwie porażki i zero punktów na koncie. Dodatkowo porażka przyszła z zespołem, który boryka się z problemami finansowymi i jest kandydatem do spadku. Na uwagę zasługuje fakt, że zwycięstwo łodzianom dał debiutujący Łotysz – Eduards Višņakovs. Obie bramki były jego autorstwa.
Podbeskidzie 1 – 2 Górnik
W meczu dominowali Górnicy, którzy do przerwy mogli prowadzić 3 – 0, ale gospodarzy uratowała poprzeczka. W II odsłonie nadzieję bielszczanom na wywiezienie remisu dał w 70 minucie Żegleń, ale podopieczni trenera Nawałki zdołali dowieźć korzystny rezultat do końca i po bezbarwnym remisie z Wisłą dopisali sobie pierwsze trzy punkty.
Pogoń 0 – 3 Legia
Mecz przyjaźni na trybunach, na boisku Legia nie przemęczając się zdecydowanie pokonała „Portowców”. Zabłysnać postanowił znów sędzia – Pan Paweł Pskit, który lubuje się w pokazywaniu kartek, różnej barwy. Z meczu na mecz stara się bić ustanowione przez samego siebie rekordy. Tym razem pokazał siedem żółtych i jedną czerwoną. Ta czerwona padła łupem zawodnika Pogoni. Od 66 minuty Pogoń, przegrywając 0 – 2 grała jeszcze w osłabieniu. Kiedy wydawało się, że może być pogrom Legia odpuściła a charakter pokazała Pogoń, która mogła pokusić się nawet o remis. Dwie dogodne sytuacje Pogoni zostały jednak koncertowo zepsute. Zgodnie z przysłowiem, niewykorzystane sytuacje się zemściły. W 83 minucie na 3 – 0 podwyższył Dwaliszwili i było po meczu.
Piast 2 – 1 Zagłębie
Marazmu w Lubinie ciąg dalszy. A Piast wyszedł na mecz bez kilku podstawowych zawodników, którzy odpoczywali po azerskiej przeprawie. I było to widać na murawie. Nawet cieńkie jak sik pająka Zagłębie prowadziło 1 – 0. Później jednak trener Brosz wprowadził Robaka, Jurado i Podgórskiego no i gra Piasta się rozruszała. W trzy minuty Gliwiczanie strzelili 2 bramki i wygrali przed własnymi kibicami. Mówi się, że trener Hapal jest na wylocie. Czyli co, już się nie nachapie miedziowych złotówek ?
Śląsk 2 – 3 Jagiellonia
Podobny namewr co Brosz, zrobił sympatyczny czeski szkoleniowiec Śląska. Tylko, że na murawie nie znaleźli się Mila czy Paixao. Jaga, która po zwolnieniu przemytnika fajek zaczęła grać zdecydowanie lepiej, wykorzystała braki Śląska i młóciła gospodarzy. W 52 minucie było już 0 – 3. Chcąc nie chcąc, Levy musiał wprowadzić dwóch liderów Śląska. I gra się ożywiła, w 81 minucie nawet po strzale Dudu, zrobiło się 2 – 3. Jednak mimo nerwowej końcówki i kilku dogodnych sytuacji, Wrocławianie nie doścignęli „Jagi” i podopieczni trenera Stokowca odnieśli drugie zwycięstwo. Śląsk tymczasem po dwóch meczach ma na swoim koncie zaledwie punkt.
Lech 1 – 1 Cracovia
Poznańska lokomotywa wciąż zdaję się stać na bocznicy. Po fatalnej drugiej połowie z Ruchem i wymęczonym remisie, przyszedł jeszcze gorszy mecz i również remis z bieniaminkiem – Cracovią. Drugi raz z rzędu podopieczni trenera Rumaka nie potrafili też utrzymać prowadzenia. I tak, po dwóch meczach vce Mistrz Polski traci do lidera aż 4 punkty. Było powiedzenie: Na Rumaku do Europy. Póki co, to najwyżej jakaś nędzna chabeta a nie rumak.
Korona 2 – 3 Wisła
W meczu tym były emocje, dramaturgia i zwroty akcji, choć powiedzieć że mecz stał na wysokim poziomie byłoby nadużyciem. Była kopaninka, było strzelanie po trybunach, ale emocje to emocje. Korona w I połowie była lepsza, ale znów dały o sobie znać problemy ze skutecznością. I choć to gospodarze pierwsi objęli prowadzenie to chwilę później było już 1 – 1 po rykoszecie od kieleckiego obrońcy. Druga połowa zaczęła się niemrawo, ale w końcu podopieczni Dyzmy wyszli na prowadzenie. 10 minut przed końcem Korona wyrównała i przycisnęła gości. W ostatnich sekundach w sytuacji sam na sam nie trafił Trytko a chwilę później ten sam zawodnik sprokurował karnego. W ostatniej sekundzie, z karnego właśnie padła bramka na 3 – 2 dla Wisły.