common.wikimedia

Wincenty Elsner, poseł TREPA (Twój Ruch/Europa Plus) zaszokował najnowszym pomysłem. Proponuje bowiem, by płace wszystkich obywateli były ogólnodostępne. 

Elsner postuluje, by płace każdego obywatela były publikowane i powszechnie dostępne w internecie. Jak sam mówi: „Ideałem byłoby, gdyby w ogóle płace były jawne. Aby każdy mógł się dowiedzieć nie tylko ile poseł zarobił, ale dowiedzieć się, ile na przykład sąsiad zarobił. Jeżeli byśmy znali wzajemnie własne płace, to wówczas, zarówno w stosunkach wewnątrz zakładu pracy, jak i w stosunkach towarzyskich czy koleżeńskich, zdecydowanie łatwiej nam by się żyło”.

Zacznijmy od postawienia przez przedstawiciela TREPA na równi posłów i przeciętnych obywateli. Otóż nie ma tu znaku równości. Politycy są osobami publicznymi, przedstawicielami narodu, wybieranymi w wyborach i przynajmniej oficjalnie mają nas reprezentować oraz być przykładem (haha, dobry żarcik). Do tego, by polityka nie zdeprawowała się do reszty absolutnie niezbędna jest całkowita jawność osób aspirujących do Sejmu  czy europarlamentu. Począwszy od dochodów, przez wydatki, po spędzanie czasu wolnego. Osoba publiczna, zwłaszcza polityk nie powinien mieć tajemnic, nie powinno na jego życiorysie być żadnych białych plam. Jeśli decyduje się na kandydowanie do Sejmu i pobieranie publicznych pieniędzy powinien się liczyć z utratą prywatności. Inaczej jednak sprawa ma się ze zwykłymi obywatelami. Jak stanowi Konstytucja RP, w artykule 47: „Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym”. Czy obowiązek podania swoich dochodów do publicznej wiadomości nie byłby sprzeczny z Konstytucją? Czy nie przypominałoby to powieści Orwella? Czy nie byłby to kolejny krok do inwigilacji obywateli i państwa policyjnego?

Druga kwestia to zdanie: „Jeżeli byśmy znali wzajemnie własne płace, to wówczas, zarówno w stosunkach wewnątrz zakładu pracy, jak i w stosunkach towarzyskich czy koleżeńskich, zdecydowanie łatwiej nam by się żyło”. Naprawdę? A może raczej takie informacje powodowałyby zawiść i zazdrość, prowadziły do wzajemnych pretensji, kłótni, szczucia, obgadywania a wręcz do zrywania stosunków rodzinnych i koleżeńskich? Mam dziwne przeczucie, że moje przypuszczenie jest bardziej prawdopodobne niż to pana posła. Należy pamiętać, że „dżentelemeni o pieniądzach nie rozmawiają”. No, ale czy osoba współpracująca z czołowym prostakiem III RP – Januszem Palikotem, może być dżentelemenem? Czy w ogóle zna ona takie pojęcie? Wątpliwe.

Polscy politycy z dnia na dzień, wpadają na coraz bardziej durne pomysły. Z każdym tygodniem chcą o nas wiedzieć więcej i więcej. Ingerować w najbardziej intymne sfery naszego życia, odzierać z prywatności i przyzyczajać do permanentnej kontroli. W takim razie po co się ograniczać? Może warto pójść dalej? Proponuję upubliczniać zwyczaje żywieniowe obywateli oraz ich cykle wypróżnień. Wszak to naprawdę istotne, czy Kowalski miał dziś rozwolnienie czy zatwardzenie. A jak się ktoś sprzeciwi? Ewidentnie ma coś do ukrycia a więc… to musi być mocno śmierdząca sprawa.