Krystyna Pawłowicz w wydanym niedawno wywiadzie-rzece w dosadnych słowach wypowiada się na temat instytucji, jaką jest Unia Europejska.

Zdaniem Pawłowicz, profesor prawa, „walec unijnego dostosowania zaczął niszczyć polskie prawo i dorobek polskiej nauki prawa”. „Z chwilą przystąpienia Polski do Unii Europejskiej rozpoczęło się u nas równoczesne obowiązywanie dwóch autonomicznych, niezależnych od siebie systemów prawnych. Obok polskiego prawa zaczął obowiązywać równolegle i niezależnie system prawa unijnego, na który polskie władze i sejm nie mają żadnego wpływu”.

Posłanka utrzymuje, że UE to „komuna rozumiana jako system o ciągotach totalitarnych i centralistycznych, uzbrojona w komputery, lepsze systemy techniczne i informatyczne”.

Według niej żaden „unijny przepis nie jest ‘polską ustawą’ i z reguły, z definicji nie realizuje polskiego ważnego interesu publicznego. Na przykład wszelkie limity produkcji, kary za nadprodukcje mleka czy cukru, patologiczne ‘standardy’ i ograniczenia, wymyślone definicje artykułów znanych i wytwarzanych w Polsce od wieków (wódki, oscypka, czekolady itp.). Poważne ograniczenie wolności gospodarczej dokonywało się przy akcesji poprzez ustanowienie zaporowych barier celnych ze światem ‘pozaunijnym’”.

„Realizacja układu stowarzyszeniowego (…) zahamowała rozwój wolnej przedsiębiorczości w Polsce i zawróciła nas na tory systemu społecznego centralnie sterowanego i odgórnie nadzorowanego”. „W połowie lat 90. niemal zupełnie zarzucono w prawie gospodarczym publicznym dyskusje o wolności gospodarczej”, a „III RP w chwili akcesji wprowadziła do obiegu prawnego ok. 300 nowych, dodatkowych zezwoleń, koncesji, itp. obowiązków”. „System unijnych rygorów, reglamentacji, obowiązkowych standardów, regulacji ‘kwot’, limitów produkcji i kar za nadprodukcję itp. jest bardziej dolegliwy dla działalności gospodarczej niż w dawnych państwach socjalistycznych”.

 

Najwyższy Czas!/mn