Fakt nieprzekroczenia progu wyborczego przez Zjednoczoną Lewicę może z jednej strony wieścić dekomunizację, która miała się dokonać w polskim Sejmie i ona się w pewnym sensie dokonała oprócz tego, że został PSL – spadkobierca ZSL.
Tu jednak pojawia się pytanie, czy jest to trwała, pokoleniowa zmiana, czy taki „błąd w sztuce”. Ja obawiam się, że to nie jest jakiś przełom świadomościowy. Żeby taki przełom nastąpił, to musi w Polsce zadziać się jeszcze wiele, bowiem żeby zmienić świadomość, to trzeba zacząć od zmiany edukacji. Trzeba już od wczesnych lat szkolnych w sposób rzetelny i prawdziwy przedstawiać naszą historię – szczególnie to, czym był komunizm. Tego cały czas nie ma. Ciągle w Polsce mamy relikty postkomunistyczne nie tylko w postaci Leszka Millera czy innych towarzyszy, ale też w postaci symbolicznej: pomników, tablic, w końcu Pałacu Kultury, który dominuje nad Warszawą. Jeszcze daleka droga przed nami. Tę historię musimy napisać na nowo. Oczywiście przy zastosowaniu rozróżnienia na zło komunizmu i dobro w postaci wolnej, niepodległej Polski. To nie nastąpiło, więc sądzę, że ta porażka Zjednoczonej Lewicy jest jednorazową sytuacją, tzw. „błędem systemu”.
To towarzystwo będzie starało się odrodzić. Próbują różnych metod, dawni aparatczycy chowają się za plecami Magdy Ogórek czy Barbary Nowackiej i zapewne jeszcze tego typu działania dezinformujące będą prowadzone. To nie jest ostateczny koniec tego środowiska. Nie można powiedzieć, że sztandar został wyprowadzony. Nawet wtedy, kiedy to się stało po 1989 roku, to było tylko formalnością. Ci ludzie i te struktury pozostały i one do dziś istnieją i odgrywają bardzo ważną rolę. Nie chodzi tylko o Sejm czy Senat. Chodzi przede wszystkim o wielki biznes, media, które wciąż są w rękach tych ludzi. Jeżeli mówimy o końcu, to ja bym uznał, że obserwujemy koniec Leszka Millera. On się już raczej nie odbuduje. Natomiast cała formacja istnieje i ma się dobrze.
Bardzo pozytywnie oceniam to, że przywódca „Solidarności Walczącej” Kornel Morawiecki dostał się do Sejmu. Tych prób było wiele, wreszcie się to udało. Takie osoby są potrzebne, żeby nadawać pewien ton debacie publicznej. Nawet jeśli są to jednostki, to z takimi życiorysami jednoznacznie wskazują do czego Polska i Polacy powinni się odwoływać – m.in. do tradycji walki z komuną. W formie symbolicznej Kornel Morawiecki za Leszka Millera to jest naprawdę bardzo dobry znak, że jednych czas się skończył, a drudzy cały czas mają coś do powiedzenia.
Jeśli chodzi o nową władzę i związane z tym perspektywy na zmianę myślenia o „Łączce”, to są one bardzo dobre. Szalenie istotne jest to, że będzie to rząd większościowy. Nie trzeba będzie brać już żadnych koalicjantów. Jeśli chodzi o np. Ruch Kukiza, to jest to wciąż duży znak zapytania. Są tam różne trendy. Od Roberta Winnickiego do Liroya. Nie sądzę, aby ten projekt przetrwał, zwłaszcza, że już pojawiają się pierwsze tarcia z tego powodu. Rząd większościowy plus prezydent wspierający pozwala na wypracowanie nowej polityki historycznej państwa. Pozwala na odbudowę tej polityki historycznej rozpoczętej za prezydentury Lecha Kaczyńskiego. To zaś pociąga za sobą konkretne sprawy. Takim elementem polityki historycznej jest właśnie warszawska „Łączka”.
Myślę, że zaobserwujemy zarówno kompleksowe rozwiązania – że Polska od tej pory stoi na straży naszej historii, naszych tradycji, naszych wartości. Broni tych wartości przed tymi, którzy je podważają, deprecjonują, opluwają – ale też będziemy mieli do czynienia z programem rozpisanym na konkretne sprawy. Liczę, że taką priorytetową sprawą dla rządzących będzie projekt ekshumacji, identyfikacji i upamiętnienia naszych bohaterów narodowych. I sprawa „Łączki” będzie takim probierzem, czy to się uda. W wielu miejscach te sprawy wyglądają podobnie. Na dołach śmierci, gdzie rzucono naszych bohaterów, komuniści stworzyli nowy porządek. Czy to groby, czy drogi, autostrady, wiele innych obiektów. To dotyczy terenów Polski, ale również terenów odebranych. Taka sytuacja miała miejsce na wileńskiej Rossie, gdzie przez środek cmentarza poprowadzono drogę.
To musi być jasna i precyzyjna koncepcja, która jednoznacznie postawi sprawę i nie będzie miejsca na światłocienie. Koncepcja, która jednoznacznie uzna takie osoby jak rotmistrz Pilecki, generał Kukliński czy generał Fieldorf za bohaterów, a z drugiej strony cała ta komunistyczna banda z Jaruzelskim i Kiszczakiem na czele. Szacunek dla bohaterów, a dla tych zdrajców jeszcze żyjących sąd ziemski oraz podejście takie, na jakie zasłużyli – napiętnowanie i potępienie.