Grecja – do niedawna namiastka raju na ziemi. Teraz za sprawą zachłannych, unijnych bandziorów, Grecy znaleźli się w przedsionkach piekieł. Czy jest jeszcze dla nich ratunek?

W mediach głównego ścieku od kilku miesięcy trwa nagonka na Greków. Że nieroby, że darmozjady, że żyją na cudzy koszt. W całej Europie rozpętano falę nienawiści i przemysł pogardy. Nie przeczę, Grecy nie należą do najbardziej pracowitych na świecie. Wielu może to razić, Europejczycy nie muszą rozumieć i akceptować takiego stylu życia. Ale w takim razie powinni trzymać się od słonecznej Hellady jak najdalej. Bo dopóki Grecy rządzili się sami, to wszystko było tam w porządku. W największych miastach jak Ateny czy Saloniki gwar, pośpiech i tempo podobne do tego spotykanego w Nowym Jorku czy Berlinie, a w górskich wioskach czy na małych wysepkach błogi spokój. Każdego roku do tego raju ściągały miliony turystów, właściciele hoteli i restauracji zacierali ręce, słonko świeciło, morze szumiało a ptaszki ćwierkały.

Aż nagle w tę sielankę z buciorami wpadła banda komunistów, trockistów i maoistów tworzących wspólnie organizację przestępczą o nazwie Unia Europejska. Nie zwracając uwagi na wyjątkowy charakter tego regionu, postanowiono go podczepić pod „cywilizowaną Europę” i umodelować na kształt który zamarzył się Merkelowej i jej marionetkom. To nie mogło się udać. Ale o tym akurat unijni decydenci wiedzieli od samego początku. Równie dobrze jak o tym, że ogień i woda nie będą współistnieć. Po co więc cała ta szopka?

W tym miejscu warto wspomnieć o tym na co przystał premier Grecji – Aleksis Tsipras podczas negocjacji z wierchuszką unijnej sitwy. Otóż w ramach wstępnego porozumienia, wyraził zgodę na … stworzenie funduszu prywatyzacyjnego, w którym zostaną zgromadzone aktywa o wartości 50 mld euro. A po polsku? Po prostu pod zastaw bandzie lichwiarzy, oddany ma zostać majątek Grecji. Jaki majątek może mieć bankrut? – zapyta ktoś. Odpowiem zaciskając w gniewie pięści: ziemia, zabytki i przedsiębiorstwa. Piękne wyspy, porty i dochodowe firmy. To wszystko z czego słynęła Grecja a co zamarzyło się bandzie złodziei z centralnej JEWROPY na czele z Niemcami.

Teraz już państwo wiecie po co ta cała szopka? Największy idiota nie oddałby takiego majątku naturalnego, jakim dysponuje Grecja po dobroci. Trzeba więc było zwabić niepokornych Greków do Unii, omamić, wprowadzić Euro, ograbić, wydrenować i doprowadzić nad przepaść. Teraz Merkel ze swoimi przydupasami mogą rozgrywać i stawiać warunki. Teraz mogą żądać i wyciągać łapska po greckie sukno. Po co czołgi? Po co armie i wojny? Dziś ekspansja dokonuje się przy pomocy pieniądza.

Czy nie ma już ratunku dla Grecji? Jest. Pierwsza szansa już wkrótce podczas głosowania w parlamencie nad proponowanymi przez Unię warunkami „pomocy”. Chodzą słuchy, że w samej Syrizie – partii premiera Tsiprasa – nastąpił rozłam. Wciąż liczę na samego premiera. Do niedawna stanowczy i twardy, odważył się rozpisać referendum… Później nagle zmiękł i przystał na jeszcze gorsze warunku niż uprzednio. Kij czy marchewka? – rodzi się pytanie. Przelew z Berlina czy wizyta seryjnego samobójcy? Bez względu na to jaka jest odpowiedź, premier Tsipras ma jeszcze szansę ratować swoich rodaków. Wciąż nie jest za późno! Jak kilka dni temu powiedział w PE Nigel Farage: „Tak będzie ciężko przez kilka pierwszych miesięcy, lecz ze zdewaluowaną walutą i z przyjaciółmi Grecji na całym świecie, podźwigniecie się”.

Co jeśli Tsipras jednak okaże się zdrajcą? Wtedy jest jeszcze ostatnia szansa. Sami Grecy. Są to wspaniali, towarzyscy ludzie. Do rany przyłóż. Ale do czasu. Kiedy nadepnie się im na odcisk, w żyłach burzy się krew i robi się jeszcze goręcej niż w samo południe w Termopilach. Nie sądzę by ten dumny Naród dał się sprzedać. Prędzej ruszą na Brukselę uzbrojeni w widły i kosy.