wikimedia.commons.org
wikimedia.commons.org

Parlamentarzyści mogą w Polsce liczyć na wiele różnego rodzaju przywilejów. Za pieniądze podatników kupują sobie paliwo do prywatnych samochodów czy sprzęt elektroniczny. Opłacają także rachunki za telefon, parkingi czy taksówki. Wszystko w majestacie prawa, nawet gdy wydatki wydają się być bezsensowne czy wręcz nierealistyczne.

Posłowie, oprócz swojej podstawowej pensji, otrzymują co miesiąc 12150 zł na prowadzenie swoich biur poselskich (rocznie 145 tys. zł). Ponadto przysługuje im zwrot kosztów paliwa do prywatnego auta, którym podróżują. Roczny limit wynosi tutaj 35,1 tys. zł (w 2013 roku osiągnęli go m. in. Adam Szejnfeld z PO i Jolanta Szczypińska z PiS). To jednak nie koniec przywilejów – parlamentarzystom przysługuje również zwrot wydatków poniesionych na „usługi telekomunikacyjne”.

Pod tym względem rekordzistą w 2013 roku okazał się być Sławomir Nowak z PO, który na rachunki za telefon i internet wydał 39,9 tys. zł. Co ciekawe – ze środków na prowadzenie biur poselskich, nasi parlamentarzyści często lubią kupować sobie różne gadżety elektroniczne. Najczęściej kupują telefony, w tym topowe modele pokroju iPhone’ów (takiego zakupu dokonała m.in. Joanna Kluzik-Rostkowska z PO oraz Mariusz Antoni Kamiński z PiS). Jan Vincent-Rostowski z PO kupił za pieniądze podatników ekspres do kawy za 919 zł, a Agnieszka Pomaska z PO kieszonkowy projektor za 885 zł. Rzecznik PiS – Adam Hofman – wyposażył z kolei swoje biuro poselskie w nawilżacz powietrza za 699 zł. Modne jest także opłacanie ze środków publicznych wydatków na parkingi. Agnieszka Kozłowska-Rajewicz z PO wydała na ten cel w 2013 roku 4,5 tys. zł.

na podstawie: niewygodne.info.pl