Foto: tr.wikipedia.org

Rosyjskie samoloty naruszają już od kilku lat granice powietrzne z Polską oraz z innymi państwami NATO. Samoloty wlatują na tereny tych państw bez zezwolenia. Wszystkie te przypadki zostały odnotowane przez polskie Centrum Operacji Powietrznych. Władze polskie nie reagują na te incydenty

Nie wiadomo, ile razy dokładnie rosyjskie samoloty przekroczyły granice Polski. Mjr Marek Pietrzak, zastępca rzecznika prasowego Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych poinformował, że te dane są zastrzeżone i nie można ich udostępniać.

Przekraczanie powietrznych granic przez rosyjskie samoloty dotyczy nie tylko Polski, ale i innych państw NATO. Jednym z tegorocznych przypadków było naruszenie przestrzeni powietrznej przez Rosjan na Łotwie. Ministerstwo Obrony na Łotwie poinformowało, że, kiedy dwa rosyjskie myśliwce nadleciały nad Bałtyk, polskie MIG-i musiały wtedy zareagować. Rosyjskie Su-27 nie zgłosiły wcześniej żadnych planów lotu ani nie odpowiadały wówczas na pytania przez łączność radiową.

Zanim rosyjskie myśliwce wleciały nad Bałtyk, przekroczyły granicę strefy ekonomicznej Łotwy, co poskutkowało wysłaniem tam brytyjskich typhoonów oraz duńskich F-16.

Jeszcze we wrześniu 2013 roku nad Polskę ze strony białoruskiej wleciał samolot pasażerski, który miał zgodę na przelot. Kontrolerzy z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych zauważyli jednak, że w tle tego samolotu jest jeszcze jeden obiekt, który nie wysyłał żadnego sygnału identyfikacji, co było skutkiem wyłączenia transpondera.

Więcej informacji o intruzie przekazała jednostka w Krakowie, gdy ten był na wysokości Mińska Mazowieckiego. Po pewnym czasie w samolocie został uruchomiony transponder i wtedy okazało się, że jest to obiekt wojskowy. Po próbie wywołania samolotu przez jednostkę w Krakowie w celu jego identyfikacji, samolot zawrócił i poleciał z powrotem za granicę białoruską.

O tym incydencie było głośno w DSP, ale nikt nie podjął zdecydowanych kroków. Chodziło o jak najszybsze wyciszenie skandalu – szykowały się wojskowe awanse i nominacje, w związku z czym naszym przełożonym nie było na rękę nagłaśnianie tej historii. Mogło się bowiem okazać, że ktoś dopuścił do takiej sytuacji np. z braku kompetencji lub zwykłej nonszalancji. Wśród naszej kadry starszego pokolenia pokutują jeszcze obyczaje z czasów Układu Warszawskiego, kiedy to byliśmy całkowicie podporządkowani Związkowi Sowieckiemu. Bardzo dużą rolę odgrywa tu gen. Lech Majewski, dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, który służył w Układzie Warszawskim  powiedział dla „Gazety Polskiej” jeden z żołnierzy pracujący w polskich siłach powietrznych.

Generał Majewski był słuchaczem Wojskowej Akademii Lotniczej ZSRS w latach 1983-1986. Za rządów SLD został dowódcą Centrum Operacji Powietrznych. Po katastrofie w Smoleńsku został najpierw Dowódcą Sił Powietrznych, a 17 grudnia 2013 roku Dowódcą Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych. Generał Majewski razem ze swoją żoną miał brać udział dwa lata temu w obchodach ”100-lecia Sił Powietrznych Federacji Rosyjskiej”, jak podaje portal niezalezna.pl. Stąd też wynikają jego bliskie stosunki z Moskwą i bezczynność wobec incydentów lotniczych w naszej sferze powietrznej.


Na podstawie: niezalezna.pl