Europosłanka PO Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein zabłysnęła już niejedną kontrowersyjną wypowiedzią. Nie można także pominąć milczeniem ostatniego jej występu.

Poproszona o komentarz do słów Bronisława Komorowskiego dotyczących „najgorszej części wyborców” PiS-u, stwierdziła, że trudno komentować słowa wyjęte z kontekstu i dodała: „Ale powiedziałabym, że jeżeli patrzę na marsze ONR, awantury nacjonalistyczne w Warszawie, bo głównie w Warszawie je widać, na te łby ogolone ziejące nienawiścią, to powiedziałabym, że jest to część naszego społeczeństwa, która może doprowadzić do dramatu. Że to są ludzie, nad którymi z ogromną troską trzeba się pochylić”.

Wypowiedzi Róży Thun są kwintesencją „polityki miłości” od wielu lat uprawianej przez Platformę Obywatelską. Wypada jedynie pochylić się „z ogromną troską” nad stanem emocji członków tej formacji. Na to, że troska jest uzasadniona, wskazuje dalszy ciąg wywodów Thun: „To jest określenie, które spokojnie powtarzam w stosunku do ludzi, którzy są agresywni, którzy rzucają się na innych i którzy głoszą hasła pełne nienawiści” – tłumaczyła.