Zdrowy rozsądek, logika jak i ezoteryczna – dla wielu – nauka, zwana ekonomią, są zgodne w kwestii podatkowej. Zasada jest prosta: „jeżeli dowolne Państwo znajduje się w ostatniej, spadkowej fazie krzywej Laffera (od t* do t<max>), to aby zwiększyć wpływy budżetowe z jakiegokolwiek podatku, należy ten podatek obniżyć (do t*). Prawo to jest proste jak przepis na jajecznicę, którą i tak największy partacz może zepsuć, jeżeli nie zna podstawowych zasad i zamiast na patelnię, wrzuci rozbite jajka do garnka z wrzącą wodą. Natomiast zarówno jak i kucharz od naszej jajecznicy tak i Minister Finansów powinni być z miejsca wyrzuceni ze stanowiska i wsadzeni do więzienia za kłamstwo w CV, które to CV miało jak wół zawarte, że osoba zna się na gastronomii lub ekonomii.
O ile temat gastronomii ma zerowy wpływ na nasze życie, o tyle finanse naszego kraju powinny nas interesować, zwłaszcza, że są w opłakanym stanie, a wszystkie dotychczasowe działania rządu zaowocują jeszcze gorszym ich stanem.
Ekonomiści ostrzegali, że wzrost VATu obniży wpływy do budżetu, jednak Minister Finansów „wiedział lepiej”. W budżecie na 2012 rok przychody z podatku VAT planowane były na poziomie 132 mld zł. Do kasy państwa wpłynęło 120 mld zł, a więc o 9,5% mniej. Zaskakujące jest to, że ta kwota jest także mniejsza od dochodów z podatku VAT za rok 2011, które wyniosły 122 mld zł. Mimo wzrostu konsumpcji indywidualnej (odpowiadającej za 60% PKB) o 4,2% i przy wzroście PKB o 2% do budżetu wpłynęło o 2 mld mniej w ujęciu rok do roku. Wpływy do budżetu SPADŁY i nie jest to żadna niespodzianka. To pewnik i reakcja na tę podwyżkę była znana już na samym początku. Co należało więc zrobić? Obniżyć VAT najlepiej do 20% i spodziewać się (znów – pewnik )wzrostu wpływów do budżetu z tytułu podatku VAT. To banalne.
No dobrze. Teraz ktoś zarzuci, że te ostrzeżenia ekonomistów były oparte tylko na teorii, a nie na praktyce. A więc praktyka.
Chińscy komuniści poszli odwrotną drogą niż rząd Donalda Tuska walczący z krzywą Laffera i zamiast podwyższać, obniżyli podatki (w kierunku t*). W rezultacie wpływy do budżetu w ubiegłym roku wzrosły. 1 sierpnia 2013 roku chiński rząd zaprzestał poboru podatku obrotowego i VAT od małych przedsiębiorstw o obrocie do 20 tysięcy juanów (około 10 tysięcy złotych). W rezultacie jeszcze w tym samym roku wpływy z VAT wzrosły o 9% w porównaniu do 2012 roku i wyniosły 2,9 bln juanów. Zwolnienie przedsiębiorstw z podatków było odpowiedzią chińskiego rządu na spadek wzrostu PKB w I kwartale zeszłego roku do 7,5%. Tymczasem w Polsce z dniem 1 stycznia 2013 roku weszła w życie 5% podwyżka akcyzy na wyroby tytoniowe. Według danych podanych przez Ministerstwo Finansów po jedenastu miesiącach obowiązywania wyższej stawki, dochody z akcyzy zmalały o 327 mln zł.
Z tego jasno wynika, że obniżenie podatków (w przypadku znajdowania się w drugiej, spadkowej części krzywej Laffera – od t* w kierunku t<max>) skutkuje ZAWSZE I BEZWARUNKOWO wzrostem wpływów z tego podatku. Pozostaje nam pytanie, czy ludzie Tuska są, aż tak tępi, że tego nie rozumieją, a podstawy ekonomii są dla nich czarną magią – wtedy powinni natychmiast zostać skazani, mienie skonfiskowane, a oni sami musieliby zostać osadzeni w obozie pracy, aż do całkowitego odpracowania długu lub w przypadku gdy są obcymi agentami, opłacanymi przez służby innych Państw, wynajętymi do zniszczenia naszego Państwa – powinni również za to odpowiedzieć. Niestety innej opcji, prócz tych dwóch, opisanych powyżej nie widzę. Która z nich jest prawdziwa? Na ten dylemat trzeba odpowiedzieć sobie samemu.
P.S. Jeżeli ktoś zna inną ewentualność prócz tych dwóch to zapraszam do dyskusji.
A po jaką cholerę tak dużo pieniędzy w tym budżecie ? Zlikwidować na początek połowę ministerstw, podległych im urzędów i kilka socjalistycznych molochów pozostałych po PRL. Potem szybko zlikwidować podatki dochodowe, obniżyć VAT do minimum, na które pozwala eurokołchoz i gospodarka ruszy – bez interwencji państwa. Gospodarka to ludzie, to babcia na bazarze, to sprzedawca waty cukrowej, szewc, fryzjer, jubiler, adwokat, fabryka wykałaczek itp. Gospodarka to nie budżet państwa. Ten budżet to jedynie nasza kasa na to, czym państwo powinno się zajmować, czyli wojsko, policja, coś tam jeszcze i jakaś administracja, ale nie pół milionowa rzesza urzędasów. Teraz jest tak, że podatki i inne daniny są tak wysokie, że rujnują ludzi, którzy je płacą. Utrzymanie systemu jest priorytetem państwa, które się rozrasta, coraz bardziej ingeruje w nasze życie, szkodzi gospodarce, a koszty jego funkcjonowania są tak wysokie, że ludzie są po prostu masowo grabieni i doprowadzeni do upodlenia. O co tu chodzi – niech mi ktoś wytłumaczy, bo ja chyba za głupi jestem.
na pytanie w artykule,jedno nie wyklucza drugiego
W końcu ktoś coś zaczyna przeciwdziałać temu rządowi, Ja też tam ide zapraszamy wszystkich
https://www.facebook.com/events/1427589017464186/1461902930699461/?notif_t=plan_mall_activity
Dopóki nie odciągniemy po-pisu od koryta, przez kolejnych x lat nic się nie zmieni.
Społeczeństwo samo jest sobie winne – jeśli większość wybiera od lat te same partie, to czemu mamy oczekiwać, że cokolwiek się zmieni? Nadal będą machać gruszkami na wierzbie przed wyborami, a 51% głąbów uwierzy w to.
Nie no co ty… lepiej gnój przerzucać co kilka lat to lepiej będzie się użyźniać ;P
No cóż, ekonomię skonczylem lat temu 18 ale najwyraźniej klasyczne kanony się nie zmieniły ;-). Trudno zatem dyskutować. Problem polega – jak sądzę – na tym, że te POpaprańce najwyraźniej starają się stworzyć nową ekonomię idąc ramię w ramię z pozostałymi uczesnikami eurosojuza. I tak pchają się w ten swój wyimaginowany ustrój pseudosprawiedliwości społecznej jak lemingi w stronę klifu… Może jednak ludzie opamiętają się przed kolejnymi wyborami i zauważą że czas na PO-PiSy już minął. Jak nie zorientujemy się w porę (a jest to chyba „ostatni gwizdek”) to pozostanie tylko Majdan. Trzeba jednak mieć świadomość, że przy obecnym tempie ubezwłasnowolnienia przyjdzie się potykać nie tylko z PO-PISem ale też i z całą bandą eurokomuchów, którzy na ciepłych i sowicie opłacanych z pieniędzy podatników posadkach bawią się w eksperymenty z prostowaniem bananów i ekohisterię naszym kosztem, twierdząc, że to dla naszego dobra… My już mieliśmy w Polsce władzę, ktora zawsze wiedziała lepiej co dla nas dobre!
I co nam tu po tych faktach po faktach? Dzień w dzień dowiadujemy się że ktoś nas okrada, że będziemy na starość bez grosza. Nie jesteśmy w stanie nic zrobić większość młodych ludzi wyemigrowała, ci którzy zostali trzymają się kurczowo swoich miejsc pracy bo muszą bo mają rodziny i nie mogą najzwyczajniej wziąć sobie urlopu albo się zwolnić i iść manifestować czy też obalać rząd. A co najważniejsze nie ma przywódcy który poprowadziłby ludzi zorganizował całą akcję. Ludzie sami nie dadzą rady mimo serwisów społecznościowych itp. Każdy ruch ma swojego lidera my mamy tylko kilka stron www, klawiatury, i siłę w mordach za przeproszeniem. Druga cześć społeczeństwa nie ma nawet tego bo cytując ” mają wyj….ane” na ten kraj. Smutne ale prawdziwe