Adam Mazguła to działacz KOD-u, który stan wojenny określa „kulturalnym zdarzeniem”. Okazuje się, że jest pułkownikiem rezerwy, który został awansowany krótko przed oddaniem władzy w MON-ie przez ówczesnego szefa instytucji i wicepremiera rządu PO-PSL, a obecnie posła Platformy Obywatelskiej Tomasza Siemoniaka.
„Szanowni państwo, a sam stan wojenny… Czy oprócz tego, że byli ludzie internowani, to przecież byli internowani w sposób… No nie powiem, oczywiście były tam jakieś bijatyki, były jakieś ścieżki zdrowia, ale generalnie rzecz biorąc, najczęściej jednak dochowano jakiejś kultury w tym całym zdarzeniu” – powiedział Mazguła w czasie protestu byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa przeciwko zniesieniu ich przywilejów emerytalnych.
„Nie wolno teraz pokazywać, kto był większym albo mniejszym, jak to zostało określone, oprawcą! Gdzie są ci oprawcy? Oprawcami są ci, którzy dzisiaj dzielą dalej Polaków. To są oprawcy! Oprawcy, którzy w sposób niekontrolowany szykują wojnę jednych z drugimi, jednego sortu na drugi sort. Tych, którzy wcześniej byli urodzeni, z tymi, którzy są teraz. To są przedziwni ludzie, którzy w rok czasu zniszczyli wszystko…” – dodał.
Płk rez. Adam Mazguła to wojskowy działający dziś w opolskim Komitecie Obrony Demokracji. Podpisał się pod odezwą Mateusza Kijowskiego o wyjściu na ulice 13 grudnia i wypowiedzeniu posłuszeństwa demokratycznie wybranej władzy. W październiku 2015 r. decyzją ministra Tomasza Siemoniaka awansowany na stopień pułkownika. Dawniej był członkiem PZPR-u i oficerem stanu wojennego.
„Minister awansuje setki rezerwistów za różne zasługi. Bez związku z ich poglądami, które wyrażą rok później” – skomentował sprawę Siemoniak.