Świetnie, że w Polsce są tacy którzy potrafią temat Żołnierzy Wyklętych przybliżyć szerszemu gronu Polaków i to wielka zasługa organizatorów Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce. Pamiętać trzeba, że w te działania zaangażowane są władze miejskie. Prezydent Ostrołęki jest bardzo przychylny tej idei i właśnie splot tego typu pozytywnych sytuacji spowodował, że taka impreza mogła się odbyć.

To jest jak sądzę pierwsza i jedyna tego typu impreza w Polsce. Podczas konferencji miały miejsce szalenie ciekawe panele dyskusyjne oraz pokazy filmowe. Organizatorom udało się zaprosić właściwie większość osób, która zajmuje się tematyką Żołnierzy Wyklętych i Niezłomnych, co też jest jak wiadomo pewnym wyzwaniem by w wszyscy znaleźli się w jednym miejscu.

Tematy tychże paneli były bardzo ciekawe. Z jednej strony pytanie: Czy Żołnierze Wyklęci czy Niezłomni. Pytanie, które nurtuje bardzo wielu. Opinie były bardzo podzielone. Część dyskutantów uważała, że tylko Wyklęci, część że tylko Niezłomni – żeby zrezygnować z tej nazwy, która się kojarzy z okresem komunizmu. Ja zaprezentowałem zdanie odrębne, żeby próbować połączyć te dwie nazwy. I tu jest kilka punktów. Po pierwsze nazwa Wyklęci funkcjonuje w świadomości. Po drugie mamy Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych czyli to też już się zadomowiło w naszym kalendarzu rocznic. Kolejna sprawa, pojęcie Żołnierzy Wyklętych zostało wprowadzone do obiegu przez Jerzego Ślaskiego – autora książki „Żołnierze Wyklęci”. Trudno przypuszczać by sam będąc Żołnierzem Wyklętym próbował w ten sposób obrażać swoich kolegów i siebie. To jest po prostu oddanie stanu w jakim Ci żołnierze polscy się znaleźli, jak ich komuna potraktowała. Niestety również w takim stanie wyklęcia Oni ciągle tkwią nadal. Te „doły śmierci” na „Łączce” są chyba najlepszym tego dowodem. Tak jak byli w tych dołach, tak nadal w nich są. Z kolei pan Kunert też nie jest im w stanie zapewnić godnego miejsca w postaci grobów, tylko spoczną w „szufladach”. Oczywiście pozostają Niezłomni i nie trzeba mówić czemu. O tym dyskutowaliśmy troszkę, podając różne przykłady.

Kolejny ciekawy panel dotyczył form upamiętniania Żołnierzy Wyklętych Niezłomnych. Podzieliliśmy się różnymi doświadczeniami. Był pan Holewiński – pisarz, popularyzator Żołnierzy… Był pan Dariusz Kucharski z Poznania, który jest autorem bezpłatnej broszury o Żołnierzach Wyklętych krążącej po Polsce. Był oczywiście przedstawiciel muzeum ostrołęckiego i również Arkadiusz Gołębiewski, który opowiadał o formie popularyzacji w postaci filmów. Myślę więc, że wymieniliśmy się bardzo ciekawymi uwagami. Wszyscy zgadzają się, że w kwestii popularyzacji tematyki Żołnierzy Niezłomnych dzieje się dosyć dużo, ale potrzeby są znacznie większe. Cały czas niestety pozostaje to sprawa niszowa. Pytanie: jak się przebić do szerszej świadomości? Wszyscy dyskutanci zgodzili się, że najważniejszą sprawą jest edukacja. Rozpocząć nauczanie o Żołnierzach Wyklętych od szkół. To jest klucz do sukcesu. A potem oczywiście „zarażać” wszędzie gdzie można tą ideą władze samorządowe, władze państwowe. Wysunąłem też taką tezę, że jednak bez patronatu państwa my sobie nie damy rady. To są zresztą obowiązki państwa – prezydenta czy rządu, żeby oprócz szeregu innych spraw politycznych, gospodarczych prowadzić również polską politykę historyczną. Potrzebne jest ustalenie kanonu zasad i wartości, według których później można te tematy rozwijać. Należy jednoznacznie uznać, że Żołnierze Wyklęci Niezłomni to są nasi bohaterowie, a z drugiej strony byli mordercy i oprawcy. Tu znów mamy ten kontrapunkt Jaruzelski – Pilecki. Nie może być tak, że państwo polskie bardziej promuje Jaruzelskiego niż Pileckiego.

Później był jeszcze panel dotyczący mediów, w którym już akurat nie brałem udziału. Z rozmów z kolegami wiem jak to mniej więcej wyglądało. To jest szalenie ważny punkt. Jeśli mamy państwo polskie, to mamy też np. media publiczne. I te media publiczne inspirowane z góry – przez pana prezydenta, przez rząd, ministra kultury. Tu musi być symbioza. Zarówno oddolnych inicjatyw stowarzyszeń i fundacji, jak i państwa. Państwo ma narzędzia informowania o naszych Żołnierzach za pomocą mediów publicznych i najwyższy czas wykorzystać te media. Teraz taką palącą sprawą, która też bardzo mnie niepokoi jest to, że 27 września mamy pogrzeb Żołnierzy Wyklętych. I jakie media o tym informują? To jest sytuacja dramatyczna. Do mnie regularnie dzwonią ludzie i pytają się czy to prawda, że będzie taki pogrzeb. Pytają się o szczegóły, gdzie można znaleźć informacje… Pytają też czy uczestniczyć czy nie, ponieważ jak wiadomo są tam różne wątpliwości. Ostatecznie z 41 zidentyfikowanych Żołnierzy, pochowanych na „Łączce” zostanie tylko 34. Panuje tutaj dezinformacja, a to są obowiązki państwa i mediów. Nie wystarczy opublikować informacji na stronie instytucji, tylko trzeba moim zdaniem zamówić spoty telewizyjne i w telewizji publicznej dawać te informacje. To miał być wielki pogrzeb narodowy. Mam wrażenie, że to jest znowu robione celowo żeby jak najmniej osób się dowiedziało. I tak jest właściwie ciągle. Media publiczne swojej misji nie wypełniają, a media komercyjne również. Są to tematy, które nie interesują właścicieli, wydawców i dziennikarzy. Kończąc ten wątek, niestety jest wielka praca do zrobienia żeby te tematy stały się obowiązkowymi. Żeby media nie informowały tylko o głupotach, ale również o sprawach ważnych. Aby edukowały historycznie Polaków, szczególnie że jest to odpowiedź na zapotrzebowanie społeczne. Młodzież pragnie tych tematów. Trzeba po prostu wszystko to przewartościować.

Na koniec jeszcze może słowo odnośnie samego Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce. To jest dosyć trudna sprawa. Mam wrażenie, że tam w tej chwili oprócz zapału organizatorów i zorganizowania takiej wystawy bardzo wstępnej trudno spodziewać się czegoś więcej. Z takich rzeczy namacalnych – powstaje bardzo ciekawy mural poświęcony naszym Żołnierzom Wyklętym, a szerzej polskie historii. Samo Muzeum natomiast czeka na fundusze. Ja sądzę, że bez zaangażowania państwa, ale też prywatnych sponsorów to niestety nie ruszy dalej. Jest obiekt – była katownia gestapowska, później ubecka, natomiast ją całą trzeba wypełnić. Nie tylko treścią, ale też nowoczesnymi zabezpieczeniami, infrastrukturą, a to wszystko jest w stanie surowym. Ta wystawa tymczasowa w środku – tyle na ile było stać organizatorów – z jednej strony cieszy, ale z drugiej smuci. Bo oto pierwsze takie Muzeum powstaje właściwie dzięki energii, entuzjazmowi lokalnych organizacji, ale bez żadnego wsparcia zewnętrznego. Pocieszające jednak jest to, że patronat nad tym przedsięwzięciem objął pan prezydent. Myślę, że to zmieni sytuację. Prezydent nie da pieniędzy z różnych powodów, a też z takiego że poprzednik mu kasę wypłukał. Może to jednak być inspiracją i impulsem do tego, by różne prywatne podmioty się angażowały. Uważam, że warto. Jest to piękna inicjatywa i trzeba to dalej rozwijać. Oczywiście powtarzam, że główne Muzeum Żołnierzy Wyklętych powinno powstać w Warszawie przy ulicy Rakowieckiej. Im więcej takich miejsc tym lepiej. Inicjatywy te powinny się wzajemnie napędzać.