Prawdopodobnie jeszcze nigdy opinie panujące wśród uczestników rynku nie były tak mocno rozbieżne. Niektórzy wieszczą nadchodzący kryzys i związane z nim przeceny najważniejszych aktywów finansowych, nieruchomości i nadchodzącą inflację (oczywiście nie równocześnie). Inni z kolei mówią, że zmienił się na naszych oczach paradygmat finansowy i dzięki inżynierii stosowanej przez Banki Centralne czekają nas już tylko wzrosty. Jak w takich niepewnych warunkach inwestować w rynki kapitałowe?

Czy zasady przestały działać?

Zasady dotyczące prawa popytu i podaży, bazy monetarnej, powiązania pomiędzy realną gospodarką i giełdą – to wszystko zdaje się w ostatnich latach i kwartałach nie mieć większego znaczenia. Załamanie popytu, zerwanie łańcuchów dostaw czy obawy o długość lockdownów – to wszystko powinno w normalnych warunkach bardzo mocno odbić się na wycenach aktywów finansowych. Rzeczywiście, spadki były dość mocne – marzec 2020 przyniósł rekordowe tempo załamania indeksów i wielu wieszczyło wówczas długotrwałą recesję. Co zdumiewające – odbicie było jeszcze mocniejsze i aktualnie na giełdach państw rozwiniętych (z USA na czele) mamy do czynienia z regularnie poprawianymi rekordami wszech czasów. Nie dziwią więc głosy mówiące o zmianie paradygmatu – niemało analityków twierdzi, że właśnie na skutek interwencji Banków Centralnych nie musimy się obawiać już więcej spadków i czekają nas już tylko czasy finansowego prosperity.

Dlaczego rynki rosną?

Obiektywnie rzecz ujmując interwencje Banków Centralnych, w tym głównie niesławne QE, mają niewielki wpływ na rynki finansowe. W rzeczywistości zwiększanie bilansów nie powoduje, że więcej pieniędzy ląduje na giełdzie (przynajmniej nie bezpośrednio, pomimo tego, co sądzą niektórzy). Skąd więc wzrosty pomimo niepewnej sytuacji gospodarczej? Jedną z przyczyn jest coraz większe zainteresowanie inwestorów indywidualnych rynkami kapitałowymi (bardzo dobrą ofertę na akcje online, dającą dostęp nie tylko do polskiego, ale również międzynarodowych rynków ma Saxo), napędzany dodatkowo rosnącymi obawami o inflację. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że sytuacja nie ulegnie wkrótce dynamicznej zmianie.

Czy czekają nas już tylko wzrosty?

Bessa oczywiście przyjdzie – kwestią czasu jest, kiedy i jak dalekosiężna będzie w skutkach. Zasad ekonomii nie da się oszukać – zwłaszcza, że w ostatnich latach nie odkryto niczego przełomowego, co mogłoby taką zmianę paradygmatu usprawiedliwiać. Zanim jednak nastąpi pęknięcie kolejnej bańki i rozpocznie się sezon niedźwiedzi, to warto wykorzystać rosnące rynki i zbudować zdywersyfikowane portfolio przynoszące zyski.

 

 

Źródło: Artykuł partnerski