Dariusz WięckiZnaleźliśmy się w sytuacji, gdzie w sposób bardzo wyraźny widać, dlaczego UE nie może być traktowana jako obszar wolnego rynku. Państwowe regulacje, subwencje to wszystko są elementy, które wydawałoby się, powinny być znane polskiemu społeczeństwu sprzed 25 lat i z których, powinniśmy przez lata tkwiąc w systemie gospodarki planowanej, być skutecznie wyleczeni. Jednak okazuje się, że tak nie jest.

Przeprowadzone kilka lat temu badania wykazały, że Polacy w zdecydowanej większości są przywiązani do tego co państwowe. Państwowa praca, państwowe przedszkola, państwowe emerytury … Można tak wyliczać w nieskończoność. W tym, jak się wydaje, tkwi główna przyczyna tego braku reakcji, to ciche przyzwolenie na wtłaczanie przez europejskie kanały dystrybucji legislacyjnej socjalistycznych zasad funkcjonowania. Czemu tak się stało? Dlaczego jesteśmy tak bierni? W pierwszych latach po t.zw. transformacji ustrojowej praktycznie każdy chciał mieć swoja firmę, robić biznes. Czemu zatem to „państwowe” jest wciąż tak popularne? Przecież tak nie musiało być.
Problem wynika stąd, że przez lata zniewolenia zachód wydawał się nam oazą dobrobytu i spokoju, zwykłej normalności. To przekonanie było tak głębokie, że nie dopuszczaliśmy do głosu żadnej praktycznie krytyki tego, co działo się po zachodniej stronie żelaznej kurtyny. Trudno w zasadzie się temu dziwić biorąc pod uwagę, jakie absurdy funkcjonowały po naszej stronie. Dlatego, gdy wybijając się na suwerenność Polacy stanęli przed wyborem pozostania poza tym, jak się wydawało, „normalnym” światem będącym dla nas oazą dobrobytu bądź pozostaniem pośrodku dwóch wówczas wrogich światów. Chcąc zabezpieczyć się przed groźnym rosyjskim niedźwiedziem wybraliśmy to, co wówczas zdawało się większości słuszne. Zaś władza, narzucona nam w Magdalence i „klepnięta” przy Okrągłym Stole skwapliwie wykonała swoją robotę wykorzystując powolne sobie media, aby dodatkowo Polaków utwierdzić tym przekonaniu. Było to tym łatwiejsze, że metody propagandowego sterowania społeczeństwem były świetnie opanowane.

Wielu specjalistów z tej dziedziny, w poprzednim systemie pozostających w cieniu bez obawy mogło wykorzystywać swoją robotę przechodząc do nowej rzeczywistości, zasilając nowopowstające spółki medialne. To urabianie, to systematyczne wtłaczanie do polskich głów jedynie słusznej opcji w konsekwencji doprowadziło do wytworzenia nowego pokolenia bezideowych lemingów, goniących bezkrytycznie za wszystkim co modne, głównie na zachodzie. Tłumaczono wszystkim, że to co polskie to obciachowe, że to zaścianek i wiocha. Ta narracja trwa do dzisiaj i wciąż dociera do większości społeczeństwa.
Trudno się zatem dziwić, że wszystkie bezsensy transferowane nam przez Unię są przyjmowane tak bezrefleksyjnie. Jako staliśmy się bardziej bezwolni i spolegliwi niż za czasów komuny, gdzie świat był zdecydowanie bardziej czarno-biały. Nie doceniono jednak jednego czynnika, któremu udało się w tej medialnej narracji utworzyć wyrwę. Stał się nią internet dający możliwość dotarcia do poszerzającego się z czasem grona odbiorców. Wraz z rosnącym znaczeniem tego medium i wprost proporcjonalnie umniejszającym się systematycznie wpływem telewizji coraz większa ilość odbiorców, szczególnie młodych dla których sieć jest obecnie głównym źródłem informacji zaczyna dostrzegać to, co mainstreamowe media pragną ukryć przed społeczeństwem. Na tej bazie tworzy się opozycja wobec rzeczywistości, którą przygotował nam okrągłostołowy układ. I to właśnie tej opozycji, która nie jest już powolnym narzędziem obrabianym przez mainstreamowe media, która wykorzystuje sieć już nie tylko jako źródło informacji ale również jako narzędzie do organizowania się, boi się obecna władza. W niej właśnie należy upatrywać szansy na dokonanie radykalnej zmiany w naszym państwie.