Punkty:

1. Rządy lewicy zawsze kończą się totalitaryzmem.
2. Gospodarka Szwecji i bogactwo to nie zasługa lewicy. Gdyby nie lewica Szwedzi żyliby dużo lepiej
3. Budowanie przez lewicę systemu totalitarnego w Szwecji (w drugiej części)
4. Podsumowanie (w drugiej części)

1.
Czy ktoś zna inteligentnego socjalistę? Owszem, historia. Paru. Problem w tym, że żaden z nich nie żył w socjalizmie, a tylko go tworzył. Oni w socjalizm nie wierzyli. Skąd ta pewność? Bo byli inteligentni. Socjalizm był dla nich tylko środkiem, który ma w swej teorii hasła chwytliwe dla plebsu intelektualnego. Socjalizm ma jeszcze jedną wadę – zawsze kończy się totalitaryzmem, czego świadkami będziemy, jako ofiary coraz bardziej totalitarnej Unii Europejskiej, która co prawda jeszcze nie ma rażących symptomów tego systemu, ale można zauważyć, że zaczynają powoli kiełkować.

Socjalizm (lewica) w wykonaniu Chińskim wygląda tak: 

Ale my dziś o Szwecji, więc od początku…

Zastanawiałem się kiedyś jak to możliwe, że ludzie – ba całe narody dają się co jakiś czas w swej ufności wmanewrować w ustroje totalitarne. Faktem jest, że nie zawsze dzieje się to z woli ludu, np. w czasach rewolucji bolszewickiej, leninizmu, stalinizmu, totalitaryzm narzucono siłą i zwykli ludzie nie mieli możliwości się przed nim bronić.

Natomiast bywało też tak, że ludzie sami się postawili pod ścianą. Był kiedyś taki lewicowy fanatyk nazwiskiem Adolf Hitler, został on wybrany demokratycznie (44% głosów). Skoro, więc bywa też tak, że winowajcami takiej ekspansji poglądów socjalistycznych są głosujący ludzie, niestety często nie zdający sobie sprawy z wagi i późniejszych skutków swoich wyborów. Jeżeli mamy już socjalistę u władzy – niezależnie od tego w jaki sposób się tak znalazł, powinien on zagwarantować sobie bezpieczeństwo trwania przy sterach, co w ustroju demokratycznym oznacza albo wprowadzenie dyktatury siłą albo też rozpoczęcie maksymalnego ogłupiania ludzi, by Ci „dobrowolnie” na niego głosowali lub by bali się (z jakiegoś powodu) zagłosować na przeciwników. Innych alternatywnych możliwości przecież nie ma.

Tak też dzieje się teraz w całej Unii Europejskiej, przecież w demokracji wygrywa większość, a najlepiej dla władzy jest, by ta większość nie miała zielonego pojęcia o polityce i gospodarce, zaś swą szczątkową i często zmanipulowaną wiedzę czerpie z niezależnej telewizji. Oczywistym przecież jest, że słabszych intelektualnie znacznie łatwiej jest oszukać, możemy być niemal pewni, że albo nie znają historii albo nie będą umieli wyciągnąć z niej wniosków, powiązać faktów, czy zauważyć podobieństw. Czasem społeczeństwo (nie całe, ale wystarczy 51% takich geniuszy) jest w stanie uwierzyć w magię opartą na utopii typu: zasiłki, renty, emerytury, czy milion darmowych mieszkań.

Gdy już jakimś cudem mamy demokrację, należałoby utrzymać władzę, czyli wyhodować idiotów. Socjalistyczna banda jest w tym mistrzem. Gdy dobierze się do władzy możemy już ten moment nazwać początkiem upadku narodów. Nie byłoby to możliwe gdyby ludzie nie dali się nabrać na „socjalistyczny raj”, który absolutnie zawsze – jest to kwestia od kilku do kilkudziesięciu lat – zamienia się w piekło.

Takim socjalistycznym rajem – wychwalanym przez lewicę – przez ostatnie lata jest Szwecja i Norwegia. Lewica nazywa je miejscem idealnym do życia, a także zwycięstwem socjalizmu i wysokich podatków nad nauką ekonomii. Często te środowiska podają właśnie przykład Skandynawskich bytów, jako pokazanie, że: „tam mają ten wstrętny socjalizm i żyją bardzo dobrze”. Postanowiłem, więc prześwietlić tę Szwecję, zwłaszcza, że w mediach zaczęto oswajać widza z wizją koalicji socjalizującej coraz bardziej PO z turbokomunistycznym SLD. Skoro, więc SLD ma rządzić czymś więcej, co powierzchnią przekracza basen Oleksego (tak to ten czerwony baron, solidaryzujący się co prawda z biednymi, ale tylko przed wyborami), a jak sami czerwoni twierdzą, chcą się wzorować na Szwecji, więc tym szybciej chciałem sprawdzić co nas może czekać , w sytuacji kiedy społeczeństwo znów da się wmanewrować w kłamstwo.

2.
Bogactwo Szwecji nie wzięło się wcale z wysokich podatków, ani z dużych wydatków socjalnych. Te dwa czynniki nie istniały, gdy Szwecja się dorabiała.
Ważnym czynnikiem są surowce, na których Szwecja po prostu „siedzi”: drewno ( jeden z największych producentów ), jest największym w Europie producentem rud żelaza, które. Wydobywa się ponadto rudy miedzi, cynku, ołowiu, niklu, chromu, kobaltu, uranu, złoto, srebro. Ktoś powie, że przecież Polska też ma surowce, że mamy węgiel i miedź, a nawet srebro? Owszem, mamy, problem w tym, że w czasie gdy Szwedzi na swoich bogactwach naturalnych zarabiali najwięcej, a więc w czasie dwóch wojen światowych, podczas których Szwecja zachowywała neutralność, my byliśmy krajem okupowanym, krajem, od którego nie kupowało się surowców, lecz po prostu się kradło. Również po drugiej wojnie światowej byliśmy pod tym względem w gorszej sytuacji niż Szwedzi. Oni mogli eksportować swoje surowce na cały świat, u nas główny kierunek eksportu był jeden – wschód i to za darmo. Dzięki rządom komunistów i postkomunistów w Polsce niezmiennie od 1945, nasz eksport nie był zbyt opłacalny, a dziś w (przeliczeniu na jednego mieszkańca) Szwedzi mają czterokrotnie większy eksport niż Polska.

Jednak ważniejsze jest coś zupełnie innego. Stefan Karlsson zrobił to w 2006 roku w świetnym artykule o historii szwedzkiej gospodarki.

„W rezultacie prowadzenia prorynkowej polityki, zaradności ludzi i szczęśliwego unikania wojen, Szwecja miała najwyższy na świecie wzrost dochodów w przeliczeniu na osobę pomiędzy 1870 a 1950 rokiem, kiedy to stała się jednym z najbogatszych krajów globu”.

Rzeczywiście, dzięki swej „neutralności” podczas drugiej wojny światowej, Szwecja nigdy nie została zbombardowana ani najechana. Szwedzki przemysł przetrwał nietknięty, co wraz z wolnorynkową gospodarką pozwoliło krajowi bogacić się na odbudowywaniu zrujnowanej wojną Europy. Szwecja wyeksportowała znaczne ilości dóbr oraz surowców naturalnych, podsycając boom gospodarczy, który trwał przez ponad dwie dekady. W tym czasie „Szwecja była krajem o największym zakresie swobód gospodarczych na świecie, a jej wydatki rządowe w stosunku do PKB były niższe niż w Ameryce” (to się Rurkowiec musi wkurzać).

Na fundamencie tego boomu, szwedzki rząd zaczął budowę gigantycznego państwa opiekuńczego w latach 50. 60. i 70., windując poziom wydatków rządowych do 50 procent PKB. W połowie lat 70. maksymalna stawka podatkowa wynosiła niewyobrażalne 102 procent. Po raz pierwszy od 44 lat Partia Socjaldemokratyczna przegrała wybory parlamentarne. W latach 70. szwedzka gospodarka stała w obliczu poważnych kłopotów, głównie z powodu wprowadzania coraz bardziej socjalistycznych przepisów, które doprowadziły do stopniowej stagnacji. Europejskie kraje zaczęły w końcu doganiać Szwecję z jej monstrualnym państwem opiekuńczym i ostatecznie wyprzedziły ją pod względem ekonomicznym.

W celu ratowania gospodarki, nowy rząd przeprowadził gruntowną reformę w latach 80. i 90., obniżając podatki i wydatki socjalne, usuwając państwowe monopole, redukując liczbę regulacji, wprowadzając płynny kurs waluty oraz zezwalając prywatnym podmiotom na działalność w sektorze publicznym.

Wbrew powszechnemu przekonaniu, kraje skandynawskie nie są — patrząc od strony wolności gospodarczej Szwecja nie jest lewicowa tylko prawicowa — Kraje skandynawskie znajdują się w pierwszej dwudziestce najbardziej zliberalizowanych gospodarek świata. Szwecję, Danię i Finlandię można uznać za bardziej wolnorynkowe niż pozostałe kraje Europy, włącznie z Niemcami, Austrią, Francją, Belgią, Hiszpanią, Portugalią i Grecją. Podczas gdy poziom wydatków rządowych oraz podatków jest w krajach skandynawskich bardzo wysoki, reszta państw europejskich wprowadza więcej przepisów oraz posiada mniej efektywny i transparentny system prawny, co niweluje pozytywny wpływ niższych podatków.

Porównując wskaźniki wolności gospodarczej Australii — najbardziej liberalnego z krajów zachodnich — z Norwegią, która wypada w rankingu najgorzej ze wszystkich krajów skandynawskich, różnica wynosi 13,2 punktu lub 16 procent. Porównując Australię z najlepszym krajem skandynawskim, czyli z Danią, różnica wynosi 4,7 punktu lub 5,7 procent. Innym miernikiem, który pokazuje podobną tendencję, jest wskaźnik łatwości prowadzenia interesów, opracowywany przez Bank Światowy. Mierzy on uciążliwość biurokracji i przepisów, z którymi musi się borykać przedsiębiorca rozpoczynający i prowadzący działalność gospodarczą w danym kraju. Tutaj także kraje skandynawskie wypadają najlepiej, plasując się w pierwszej dwudziestce rankingu. Największą ich bolączką są rygorystyczne przepisy prawa pracy.

Dania wypada lepiej w obu tych rankingach w porównaniu ze swymi skandynawskimi sąsiadami, ze względu na swoje znacznie bardziej elastyczne prawo pracy. Co ciekawe, Dania idzie łeb w łeb ze Stanami Zjednoczonymi w rankingu Heritage. Dania jest na dziewiątym miejscu, a USA na ósmym. W styczniu 2010 roku duński rząd obniżył maksymalną stawkę podatkową z horrendalnych 60 procent do trochę niższych 50 procent. Odbije się to na przyszłorocznym rankingu, w którym Duńczycy z pewnością wyprzedzą USA.

Oczywiście nie możemy postrzegać krajów skandynawskich jako wolnych, tylko dlatego, że zajmują wysokie miejsca we wspomnianych rankingach. Nie mniej jednak są one bardziej wolne niż pozostałe kraje, co tłumaczy wyższy poziom życia ich mieszkańców. Z tego prostego powodu skandynawskie państwa opiekuńcze wydają się funkcjonować dobrze — większość alternatyw jest jeszcze gorsza, a wśród ślepców i jednooki królem.

Widzimy więc, że kraje skandynawskie mają bardzo wysokie podatki, zaś tym, co je ratuje, jest relatywnie niewielka liczba regulacji. Sprawia to, że kraje skandynawskie dorównują kroku innym krajom rozwiniętym i mogą się chwalić takim samym lub wyższym standardem życia. Stwierdzenie, że inne kraje zachodnie są o wiele bardziej wolnorynkowe jest niefortunne; może błędnie zasugerować, że pomysły lewicy i rządowa ekspansja socjalistyczna przyniesie wszystkim szczęście i powodzenie, kiedy tak naprawdę może wszystko zniszczyć.

Mimo wszystko możemy dojść do wniosku, że wolność na świecie jest tak ograniczona, że nawet tak opiekuńcze kraje skandynawskie mogą być postrzegane jako „wolne”. Kiedy sprawy wolnego rynku w Skandynawii powoli zmierzają w dobrym kierunku, w reszcie świata obserwujemy coś zupełnie odwrotnego, a w szczególności w Stanach Zjednoczonych. Widząc jak USA spadają w rankingach wolności gospodarczej do poziomu Danii, możemy wnioskować, że pozostaje kwestią czasu kiedy zrównają się z Finlandią, Norwegią i Szwecją.

Zapraszam na część drugą jutro.

Tomasz Warawko – www.obiektywne.pl