Rzecz niesłychana… Funkcjonariusze „Wyborczej”, czytają parezję! Mało tego, w oparciu o nasze teksty piszą swoje. Niestety, jak to zwykle bywa teksty te muszą zawierać co najmniej jedno kłamstwo. Stąd moja polemika.

25 kwietnia, po śmierci Władysława Bartoszewskiego opublikowałem tekst pt. „Uszanujmy śmierć, ale nie róbmy z Bartoszewskiego ikony polskości”. Pisałem w nim, że należy z szacunkiem mówić o śmierci człowieka ale jednocześnie nie wolno zapominać nam o jego wieloletniej antypolskiej działalności. Tekst ten powstał pod wpływem licznych komentarzy w mediach – również prawicowych – które robiły ze zmarłego prawdziwą ikonę polskości i człowieka na najwyższym poziomie kultury. Na to nie mogło być mojej zgody. Napisałem więc powyższy tekst.

Dwa dni później, na stronie wyborcza.pl, pan Tomasz Piątek – współpracownik „Gazety” wywołał mnie do tablicy i umieścił między takimi szychami jak Zaremba, Warzecha czy Ziemkiewicz. W tekście pt. „Bartoszewski i polsko-katolickie rytuały azteckie” (prawda, że piękny tytuł?) autor sygnalizuje już leadem o czym będzie prawił „Nie trzeba jeździć w dalekie kraje, by zetknąć się z budzącymi dreszcz zwyczajami. Tu, w katolickiej Polsce, profesor Bartoszewski został potraktowany w sposób aztecki. Przyjrzyjmy się, jak w naszej egzotycznej kulturze wygląda szacunek dla śmierci”. Zaczyna się od przedstawienia Bartoszewskiego jako wzoru i przykładu cnót wszelakich. Aż pan Piątek przechodzi do rzeczy.

Najpierw występują rytualni podgryzacze – szacowni przedstawiciele prawicowej wspólnoty, szamani publicyści. Ich rola jest kluczowa: mają płynnie przeprowadzić lud od majestatu śmierci do orgii nienawiści. Na kilka głosów śpiewają: „Tak, ale „. Pierwszą zwrotkę intonuje szaman Łukasz Warzecha w Radiu Warszawa: „O zmarłych mówi się dobrze albo wcale, ale gdzieś w rodzinie postać publiczna podlega normalnym ocenom. Pozostanie dla mnie postacią symboliczną – jak mając wielki autorytet, można go rozmienić na drobne”. „Uszanujmy śmierć, ale nie róbmy z Bartoszewskiego ikony polskości” – dodaje szaman Michał Górski na portalu Parezja. Szaman Piotr Zaremba zawodzi w radiu, prasie i internecie o tym, jak to Bartoszewski miał kiedyś w sobie „pewną obrotowość”. Bo wprawdzie mówił o dialogu z Żydami i Niemcami, ale za to w prasie bliskiej prawicy bronił lustracji i tradycyjnego patriotyzmu. Niestety, „potem nastąpiło gwałtowne zerwanie z tą rolą. Nie tylko wybrał jedną stronę politycznego sporu, ale zaspokajał jej potrzeby wyjątkowo agresywnie” – czytamy na wyborcza.pl. Prawicowa wspólnota z czołowymi dziennikarzami prawej strony? Ja? Skromny student i adept dziennikarstwa? Panie Piątek, naprawdę nie mógł mi Pan zrobić większej przysługi. Proszę o pański adres, zrewanżuje się butelczyną zacnej gorzałczyny!

Ale to nie koniec. Okazuje się, że dla pisarza współpracującego z jednym z największych polskich dzienników jestem tak opiniotwórczą osobą, że wspomina moje nazwisko po raz drugi!

Szaman (co on z tym szamanem? Może chciałby być antropologiem ale został politrukiem więc żal tyłek ściska? – red) Górski napisał, że jakaś pani profesor kiedyś mu powiedziała, że ktoś kiedyś jej powiedział, że Bartoszewski w Auschwitz „był donosicielem”. I w sieci zaczyna krążyć komiks o więźniu Bartoszewskim, który bezkarnie bluzga esesmanom i je tort na podwieczorek(!). No i tutaj czas się zatrzymać na dłużej. Bo pan pisarz albo kłamie, albo ma problem z czytaniem tekstu pisanego.

Profesor Mira Modelska – Creech z Georgetown University w Waszyngtonie, twierdziła kilka lat temu że jeden ze świadków, który przeżył Oświęcim mówi iż Władysław Bartoszewski był donosicielem – tak brzmi oryginalny cytat z mojego tekstu. Nigdzie nie napisałem, że informacje o donosicielstwie Bartoszewskiego otrzymałem osobiście. Nie! Przekazałem po prostu to, czego dowiedziałem się w czasie osobistego przetrząsania źródeł na temat „profesora”.

Za moje porównania przepraszam prawdziwych Azteków. Oni pożerali swoje ofiary, ale przynajmniej nie próbowali na nie paskudzić – kończy Piątek. I znowu czas się zastanowić, czy celowo kłamie czy ma problem z rozumieniem tego co czyta. Bo w swoim tekście kilkakrotnie zaznaczam, że nie jest to próba oczerniania czy pośmiertnej profanacji pamięci. Przykład? Proszę bardzo.

„Odszedł człowiek, i w obliczu śmierci należy mu się szacunek. Ale należy pamiętać, że nie był to polski patriota więc te peany na jego cześć nie są na miejscu” – gdzie tu „paskudzenie”, „pożeranie” i „orgia nienawiści”? Czy przypominanie faktów z życia człowieka, w połączeniu z wielokrotnie podkreślanym szacunkiem do jego śmierci wyczerpuje znamiona pojęć, których użył Piątek?

No cóż, wymagać uczciwości od kogokolwiek współpracującego z „Wyborczą” to jak wymagać honoru i znajomości ortografii od prezydenta Komorowskiego. Niemniej cieszy mnie darmowa reklama na łamach tego antypolskiego brukowca, zestawienie mnie z innymi znanymi dziennikarzami i sam fakt zaglądania przez politruków z Czerskiej na portal parezja.pl. Jak wiemy, „PAREZJA” oznacza wolną, nieskrępowaną wypowiedź. Najwyraźniej pan Piątek tęskni za takim świeżym powiewem. Za wolnością i prawdą. Zapraszamy częściej!