Multikulturowy Paryż zalany krwią. Około 100 osób zginęło w sali koncertowej Bataclan, a około 40 innych osób w pozostałych atakach, a to dopiero początek wzbogacenia kulturowego! – donosi ndie.pl

Angela Merkel kilka godzin przez serią zamachów w Paryżu ogłosiła, że nie chce żadnych limitów i ograniczeń w sprawie przyjmowania islamskich imigrantów w granice Europy.




Kilka godzin później Paryż zostaje zalany krwią. Paryska policja podała, że zamachowcy zginęli, kiedy antyterroryści rozpoczęli szturm na salę koncertową Bataclan w Paryżu. Napastnicy mieli na sobie pasy szahida, czyli ładunki wybuchowe przywiązane do pasa. Niestety udało im się zabić sto osób. Według relacji świadków zamachowcy, którzy wdarli się do sali koncertowej, wznosili okrzyki „Allah Akbar

W innej części miasta doszło do strzelaniny w restauracjach odwiedzanych przez turystów. Według francuskiego dziennika Liberation napastnik wtargnął do baru i z kałasznikowa zaczął strzelać do ludzi. Miał oddać około stu strzałów. Według nieoficjalnych informacji zginęło 40 osób. Ciała ciągle są liczone, więc liczba będzie rosnąć.

Do ataków doszło także na stadionie Stade de France pod Paryżem. W trakcie zamachów na obiekcie odbywał się towarzyski mecz Francja – Niemcy. Spotkanie oglądało 80 tys. ludzi, w tym prezydent Hollande. Według medialnych doniesień, w okolicach stadionu doszło do trzech eksplozji. Ataki przeprowadzili zamachowcy samobójcy. Prezydent Francji ogłosił stan wyjątkowy na terenie całego kraju – zamknięto granice.

Lewicowi intelektualiści zaczynają bronić ideologii multikulti, dla przykładu na antenie Polsat News niejaki Kacper Rękawek zaczął bronić imigrantów, a głównym problemem stało się dla niego, że Marine Le Pen po paryskiej rzezi zyska kilka procent w sondażach.

Ile jeszcze osób musi zginąć, by poprawni politycznie zwolennicy multikulturalizmu przejrzeli na oczy. Czy ponad setka Francuzów wystarczy? Czy to jednak za mało?

źródło: ndie.pl/DK