Zapewne wszyscy pamiętają skandaliczną w swej treści informację o przybyciu nazistów na manifestację antyimigracyjną do Warszawy. Po złożeniu skargi Rada Etyki Mediów odpowiada…

Poniżej prezentujemy całą treść odpowiedzi oraz nasz komentarz:

 Warszawa, 23 października 2015 r.

Szanowni Państwo, W swoich, niemal jednobrzmiących, skargach do Rady Etyki Mediów stwierdzają Państwo, że dziennikarz z Metrocafe.pl obraził osoby, które zgłosiły zamiar uczestniczenia w manifestacji w Warszawie w dniu 13 września 2015 nazywając ich „nazistami”. Powołują się Państwo na słownikową definicję słowa nazista, że jest to „osoba opierająca się na biologicznym rasizmie, w szczególności na antysemityzmie , głosząca hasła nacjonalistyczne”. Kilkanaście takich skarg otrzymaliśmy, także e-mailem, od osób nie podających imienia i nazwiska, Do nich tej odpowiedzi nie kierujemy, bo REM nie odpowiada na anonimy.

Rada Etyki Mediów nie jest w stanie ocenić poglądów osób zgłaszających na Facebooku chęć uczestniczenia w manifestacji antyimigranckiej. Chociaż, sądząc po hasłach wznoszonych przez manifestantów, można przypuszczać, że wielu uczestników z łatwością by się zmieściło w cytowanej definicji.

REM proponowałaby przyjęcie innej definicji słowa „nazista” – mianowicie „członka NSDAP, faszystowskiej partii działającej w Niemczech w latach 1919 – 1945”. W tym sensie rzeczywiście wśród osób zgłaszających zamiar uczestniczenia w manifestacji nie było nazistów i słowo użyte przez dziennikarza Metrocafe.pl było nieuzasadnione, a skargę należałoby uznać za uzasadnioną. Znacznie lepiej byłoby, gdyby dziennikarz użył słów „nacjonaliści” czy „skrajni nacjonaliści”, bowiem wśród manifestujących niechęć do imigrantów było wielu zwolenników Obozu Narodowo Radykalnego (ONR), nawiązującego do przedwojennego ugrupowania wywodzącego się z Stronnictwa Narodowego. Przedwojenny ONR zawiązany został w kwietniu 1934, a zdelegalizowany w czerwcu tego samego roku przez władze państwowe.

Dzisiejszy ONR w swojej deklaracji ideowej stwierdza, że odrzuca „demokrację liberalną jako reżim wrogi Cywilizacji Europejskiej” , w czym się zbliża ideowo do NSDAP – ale również twierdzi, że opiera swój fundament ideowy na „doktrynie Chrześcijaństwa jako religii objawionej”, w czym się oddala od NSDAP, która religię zwalczała.

Należy jednak zauważyć, że styl i treść haseł wykrzyczanych i niesionych na banerach manifestantów i wrogość, z jaką się odnosili do „obcych” 13 października 2015 mogła nasunąć postronnym i dziennikarzowi z Metrocafe.pl skojarzenie z nazistami. Nazistami oni jednak nie są, a dziennikarzy obowiązuje kodeks etyki, który nakazuje przekazywanie prawdy.

I imieniu REM

Krzysztof Bobiński

Wiceprzewodniczący

Cieszy już sam fakt, że REM podjęło się zbadać sprawę, niepokoi jednak to, że nie wspomniano jakie konsekwencje zostaną wyciągnięte, bądź już zostały, wobec autora skandalicznych słów.

W powyższej odpowiedzi należy sprostować kilka stwierdzeń.

Pojęcie „nazista”, jakkolwiek niezdefiniowane, w żaden sposób nie będzie pasowało do opisania osób, które pojawiły się na marszach organizowanych w całej Polsce. Jako organizator jednej z takowych, szedłem ramię w ramię z osobami starszymi, dziećmi, a nawet… feministkami, które protestowały przeciw ograniczaniu praw kobiet przez religię islamu. Zbiór tak przeróżnych osób, w żaden sposób ze sobą nie powiązanych, nie zasługuje na pogardliwe określenie.

Skoro Rada Etyki Mediów nie jest w stanie ocenić poglądów osób jakie zapisały się na wydarzenie, to w jaki sposób zrobił to redaktor gazety Metro? W naszym odczuciu, dopuszczono się manipulacji niegodnej z etyką dziennikarską. Pragniemy zauważyć iż media związane z grupą Agora znane są ze swych wątpliwych „metod” o czym alarmowaliśmy choćby w artykułach poniżej:

Jak manipulują nami media: Jan Paweł II mordercą? Wyborcza "tylko" pytała

Jak manipulują nami media: "Wyborcza" o kwocie wolnej od podatku

Zwraca uwagę sam fakt słów jakie pojawiły się w Metro: „Ratusz nie pozwolił na sobotnią manifestację nazistów”. Tak skonstruowane zdanie świadczy o tym, że według autora ulicami Warszawy przejść miały wyłącznie osoby reprezentujące właśnie nazistowskie spojrzenie na problem imigrantów. To również niesprawiedliwe określenie.

Delegalizacja Obozu Narodowo-Radykalnego była spowodowana faktem iż ruch ten nabierał coraz większej popularności wśród polskiej młodzieży. Sanacyjny reżim, gdyż tak trzeba go nazywać, starał się zniszczyć swych przeciwników politycznych na różne sposoby. Najwybitniejsze postacie wywożono do miejsca odosbnienia w Berezie Kartuskiej, a redakcje największych gazet rewidowano w poszukiwaniu dowodów zbrodni. Cenzura i konfiskata nakładów były na porządku dziennym. Nie można zapomnieć także o tym, że „rządy pułkowników” nastąpiły po bezprawnym przejęciu władzy przez Marszałka Piłsudskiego. Delegalizacja i blokada rozwoju ONR nie była więc następstwem zachowań bandyckich czy niegodnych, ale faktem iż nowa organizacja mogła w przyszłości stanowić zarzewie buntu przeciw rządom zaprowadzonym siłą.

Na zakończenie należy postawić pytanie. Jeżeli dla dziennikarza Metro środowiska narodowe organizujące marsz są nazistami to dlaczego jeszcze nie wystąpił on na drogę sądową celem ich likwidacji ?